wtorek, 7 października 2014

Siedem.

Było mi cholernie gorąco. Otworzyłam jedno oko i jęknęłam. Wciąż byłam w Bradford. Liczyłam, że może mi się to tylko wszystko przyśniło. Poczułam lekki dyskomfort i otworzyłam drugie oko. Leżałam na prawym boku, tyłem do Zayna. Obejmował mnie w talii, na karku czułam jego ciepły oddech. Próbowałam jakoś powoli wstać, ale Malik tylko poruszył się nieznacznie, obejmując mnie jeszcze ciaśniej i westchnął cicho. Na pośladkach poczułam jego... Ohyda!  Zerwałam się z łóżka, nie zawracając sobie głowy, czy aby przypadkiem go nie obudzę. Wyciągnęłam z torby jeansy, bluzę i kosmetyczkę, i zabarykadowałam się w łazience. Zmyłam wczorajszy makijaż, pomalowałam się jeszcze raz, tym razem delikatniej, ubrałam się i wyszłam. Całe szczęście, że Zayn jeszcze spał. Po wczorajszym incydencie, jakoś nie miałam ochoty udawać jego ukochanej dziewczyny. Zeszłam na dół.
-Cóż to za ranny ptaszek? - Patricia siedziała w kuchni i czytała gazetę. - zrobić ci coś na śniadanie?
-Wieczorem zjadłam za dużo, dziękuję. - zaśmiałam się cicho. - Ale a chęcią napiłabym się kawy.
-Już się robi.
Posłała mi sympatyczny uśmiech i po chwili postanowiła przede mną kubek z parującym napojem. Nie posłodziłam i od razu upiłam łyka.
-Wiem, że to nieładnie, ale ile masz lat? I jak poznałaś Zayna?  - zerknęła na mnie, odkładając czasopismo na bok. Wiedziałam, że przesłuchanie mnie nie ominie.
-Dwadzieścia cztery. - skłamałam. Co by sobie pomyślała, gdyby wiedziała, że jej syn umawia się z osiemnastolatką? - Louis Tomlinson to mój brat. Wprowadziłam się do nich półtora roku temu. - powiedziałam spokojnie, mimo, że nerwy zjadały mnie od środka.
-Oh, a co z resztą chłopaków? - spytała, uśmiechając się pogodnie. Już? Koniec pytań?
-Niall mieszka z nami. A Liama poznałam dopiero niedawno, pracuję u niego. Chłopcy chyba nie są do niego zbyt łagodnie nastawieni. - odpowiedziałam, tym razem zgodnie z prawdą.
-No, nie dziwię im się, szczególnie mojemu synowi. - prychnęła cicho. Co ten Payne nabroił? - A Harry?
Tu mnie zagięła. No właśnie, co z Harrym? Nigdy o niego nie pytałam, widziałam tylko jego zdjęcia w Internecie, nie wiedziałam co miałam jej powiedzieć. Już chciałam wymyślić coś głupiego, ale uprzedził mnie... Zayn.
-Oh, odpuść jej mamo. To rodzinna sprawa, nie wnikaj. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Dzień dobry, skarbie.
Uśmiechnęłam się do niego. Dopijałam właśnie kawę, kiedy Mulat powiedział, że nastąpiła zmiana planów i musimy wyjechać trochę wcześniej. W środku szalałam z radości, ale udałam bardzo zmartwioną. Rodzina mojego chłopaka jest także moją rodziną, prawda?
Wrzuciliśmy torby do samochodu i pożegnaliśmy się z rodzicami Malika. Waliyha przytuliła mnie mocno i wcisnęła w rękę kopertę. Spojrzałam na nią pytająco, a ona się zaśmiała.
-Otwórz jak będziesz sama. Mam nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy.
Przytuliłam ją jeszcze raz. Strasznie ją polubiłam, mimo, że zamieniłam z nią tylko kilka słów. Wsiedliśmy do auta i odjechaliśmy. Odetchnęłam. Nigdy więcej nikt mnie nie zmusi do czegoś takiego. Zwrotka Louisa z piosenki Rock me przerwała ciszę. Wyciągnęłam telefon.
-Cześć Niall. Co tam? - spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Cześć słońce. - słońce! znowu! - Daj na głośnik, podrwimy z Zayna. - zaśmiałam się i włączyłam głośnik. - Cześć Zayn! Kiedy wracacie?
-Właśnie wyjechaliśmy z Bradford. - mruknął Mulat, nie odrywając wzroku od drogi.
-Oh, to super. Kira, mam nadzieję, że nasza dzisiejsza randka jest wciąż aktualna. - Oh, Horan, kocham Cię! Żebyś widział minę Malika... Bezcenna!
-Jasne, że tak. - przygryzłam dolną wargę, żeby się nie roześmiać.
- Zayn, wysadzisz ją na Piccadilly? - nie czekał na odpowiedź. - Świetnie! Do zobaczenia, słonko.
Rozłączyłam się i wrzuciłam komórkę do schowka. Byłam bardzo ciekawa, co jest w kopercie od Wal, jednak nie zamierzałam jej teraz otwierać. Kto wie, co się tam znajduje, kto wie, jak by zareagował Zayn, gdyby się dowiedział. Postanowiłam, że otworzę ją w domu.
-Więc ty i Horan. Kto by pomyślał. - prychnął pod nosem.
-A nawet jeśli, to co? - uniosłam brew i spojrzałam na niego. - Nie bądź zazdrosny, kochanie.
-Zazdrosny? O ciebie? - zaśmiał się i pokręcił głową. - Chciałabyś, co?
Uderzyłam go pięścią w ramię. Tak, chciałabym, żebyś przestał być takim prostakiem. Przewróciłam oczyma.
-Zayn? - spojrzał na mnie pytająco. - Co z Harrym? Czemu to niby sprawa rodzinna?
-Nawet nie myśl, że ci powiem. - mruknął cicho.
-Ej, jesteś mi chyba coś winien, prawda? W końcu musiałam udawać idiotkę przed twoją rodziną.
-Nie było chyba aż tak źle, co? - mrugnął i posłał mi jeden ze swoich uśmieszków.
-Szczerze? To było najgorsze co przeżyłam. - syknęłam przez zęby.
-Najgorsze? - cmoknął z dezaprobatą. - Wieczorem byłaś bardzo... przekonująca. Nawet ja się prawie nabrałem.
-Wolałabym całować psa, niż ciebie. - warknęłam. Co on sobie w ogóle wyobraża?
-Psa? Może Nialla? - zaśmiał się sam do siebie. Zacisnęłam dłonie w pięści.
-Mówiłam już, że nic ci do tego! Jesteś okropny, Zayn. Wczoraj myślałam, że jednak stać cię na odrobinę szacunku, ale widać, że grubo się myliłam! Życzę ci wszystkiego, co najgorsze.
-Dziękuję skarbie, bardzo mi miło. - prychnął pod nosem. - Czemu masz taki dzwonek?
-Mam i już. - odparłam krótko. Nie chciałam z nim rozmawiać. Jednak on ciągle kontynuował.
-Podoba ci się ta sieczka o wyidealizowanej miłości, którą kazali nam grać? - uniósł brew i zerknął na mnie z politowaniem.
-Podoba mi się głos Louisa. I Nialla. Harry i Liam też brzmią niczego sobie. - przygryzłam dolną wargę, by ukryć uśmiech.
-Ale to ja sprawiam, że się rozpływasz, co? - zaśmiał się i pokręcił głową.
-Nie chcesz znać mojego zdania, kochany. - posłałam mu buziaka i wytknęłam język.
Nie skomentował tego, na szczęście. Wsłuchiwałam się w spokojną melodię, lecącą w radiu. Mężczyzna z charakterystyczną chrypką wręcz usypiał mnie swoim głosem. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.
*
Do Londynu zostało sto kilometrów, właśnie jechałem przez Northampton. Sądząc po miarowym oddechu mojej towarzyszki, śmiało mogłem stwierdzić, że spała. Kilka razy zmieniłem stację radiową, aż w końcu natrafiłem na muzykę, która przypadła mi do gustu. Ściszyłem piosenkę, żeby przypadkiem nie obudzić dziewczyny. 
Kira poruszyła się na siedzeniu. Zaczęła ciężej oddychać. Zerknąłem na nią i zauważyłem jak zacisnęła dłonie w piąstki. Zmarszczyłem brwi. Najwyraźniej coś jej się przyśniło. Wróciłem wzrokiem na ulicę, o mały włos nie potrąciłbym jakiegoś dzieciaka, który wbiegł na przejście. Zakląłem pod nosem. Rozpraszasz mnie, panno Tomlinson. Zaśmiałem się.
-Stój. - usłyszałem cichy szept. Zaskoczony spojrzałem w lewo, ale dziewczyna ciągle spała. - Proszę, zostaw.
Załkała cicho, a po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Płakała przez sen. Coś było nie tak.
-Proszę, puść. - kolejny szept opuścił jej usta. Szarpnęła ręką, jakby chciała ją skądś wyrwać. - Nie rób tego. Nie!
Tym razem głośno krzyknęła i zakrztusiła się własnymi łzami. Cholera. Jak najszybciej zjechałem na parking przy jakimś sklepie. Starałem się złapać ją za dłoń, ale za każdym razem ją wyrywała. Ciągle krzyczała.
-Kira. Kira, obudź się. - złapałem ją za ramiona i potrząsnąłem kilka razy.
-Nie dotykaj mnie! - jęknęła, jednak ciągle pogrążona była we śnie. Kurwa. - Nie chcę, słyszysz?!
-Tomlinson, to ja, Zayn. - poklepałem ją kilka razy po policzku, ocierając przy okazji kilka łez. - To tylko sen, obudź się!
Momentalnie otworzyła oczy, zaczerwienione od płaczu. Wpatrywała się we mnie swoimi, cholernie brązowymi tęczówkami, przez dłuższą chwilę.
-G-gdzie jesteśmy? - rozejrzała się niespokojnie.
-Northampton. Musiałem się zatrzymać, żeby cię obudzić. - odparłem, odgarniając kosmyk jej włosów, za ucho.
-Ja.. przepraszam. - mruknęła cicho, rumieniąc się. Zaśmiałem się w duchu.
-Co to, do cholery, było? - zerknąłem na nią pytająco.
-Nie biorę już leków. To wszystko... wróciło. - odwróciła twarz i zacisnęła dłonie, aż pobielały jej knykcie.
-Musisz powiedzieć o tym Louisowi. To jest coś poważnego. - od razu odwróciła się w moją stronę.
-Nie, nie muszę. I ty też tego nie zrobisz. - zagroziła mi palcem. Jakbym się jej bał. - Nie ośmielisz się. Zayn, proszę!

Czy to normalne, że podoba mi się sposób, w jaki wymawia moje imię? Czy to normalne, że gdy tylko spojrzę w jej czekoladowe oczy, patrzące na mnie z ogromną odrazą, mam ochotę przyciągnąć ją do siebie i wpić się w jej usta, tak jak wczorajszego wieczoru? Nie, to nie jest normalne, stary. To pożądanie.


***
Ta-dam! Kolejny wtorek, kolejny rozdział :> Przepraszam was za błędy - jeśli jakieś znajdziecie. Mam do was - czytających - jedną malutką prośbę. Jeśli czytasz, proszę skomentuj. Nawet jednym, głupim słowem, czy Ci się podoba, czy nie.
Dziękuję moim stałym czytelnikom. To Wy mnie napędzacie. Kocham! :*

8 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak! Wiedziałam że Malik coś teges do Kiry :D
    Ciekawi mnie, co takiego jej się śniło :) No i chce już kolejny wtorek :D

    Weny, weny wenyyy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział czekam na next ~cleo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. cud miód i malina :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to opowiadanie ^.^
    I czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!!!!! Czekam na nexta Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne!!! Do następnego :p
    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie new! http://diirty-miind.blogspot.com/

    Ps. nie umiem sie juz doczekać wtorku :D

    OdpowiedzUsuń