Było mi cholernie gorąco.
Otworzyłam jedno oko i jęknęłam. Wciąż byłam w Bradford. Liczyłam, że może mi
się to tylko wszystko przyśniło. Poczułam lekki dyskomfort i otworzyłam drugie oko.
Leżałam na prawym boku, tyłem do Zayna. Obejmował mnie w talii, na karku czułam
jego ciepły oddech. Próbowałam jakoś powoli wstać, ale Malik tylko poruszył się
nieznacznie, obejmując mnie jeszcze ciaśniej i westchnął cicho. Na pośladkach
poczułam jego... Ohyda! Zerwałam się z
łóżka, nie zawracając sobie głowy, czy aby przypadkiem go nie obudzę.
Wyciągnęłam z torby jeansy, bluzę i kosmetyczkę, i zabarykadowałam się w
łazience. Zmyłam wczorajszy makijaż, pomalowałam się jeszcze raz, tym razem
delikatniej, ubrałam się i wyszłam. Całe szczęście, że Zayn jeszcze spał. Po
wczorajszym incydencie, jakoś nie miałam ochoty udawać jego ukochanej
dziewczyny. Zeszłam na dół.
-Cóż to za ranny ptaszek? -
Patricia siedziała w kuchni i czytała gazetę. - zrobić ci coś na śniadanie?
-Wieczorem zjadłam za dużo,
dziękuję. - zaśmiałam się cicho. - Ale a chęcią napiłabym się kawy.
-Już się robi.
Posłała mi sympatyczny uśmiech i
po chwili postanowiła przede mną kubek z parującym napojem. Nie posłodziłam i
od razu upiłam łyka.
-Wiem, że to nieładnie, ale ile
masz lat? I jak poznałaś Zayna? -
zerknęła na mnie, odkładając czasopismo na bok. Wiedziałam, że przesłuchanie
mnie nie ominie.
-Dwadzieścia cztery. - skłamałam.
Co by sobie pomyślała, gdyby wiedziała, że jej syn umawia się z
osiemnastolatką? - Louis Tomlinson to mój brat. Wprowadziłam się do nich
półtora roku temu. - powiedziałam spokojnie, mimo, że nerwy zjadały mnie od
środka.
-Oh, a co z resztą chłopaków? -
spytała, uśmiechając się pogodnie. Już? Koniec pytań?
-Niall mieszka z nami. A Liama
poznałam dopiero niedawno, pracuję u niego. Chłopcy chyba nie są do niego zbyt
łagodnie nastawieni. - odpowiedziałam, tym razem zgodnie z prawdą.
-No, nie dziwię im się,
szczególnie mojemu synowi. - prychnęła cicho. Co ten Payne nabroił? - A Harry?
Tu mnie zagięła. No właśnie, co z
Harrym? Nigdy o niego nie pytałam, widziałam tylko jego zdjęcia w Internecie,
nie wiedziałam co miałam jej powiedzieć. Już chciałam wymyślić coś głupiego,
ale uprzedził mnie... Zayn.
-Oh, odpuść jej mamo. To rodzinna
sprawa, nie wnikaj. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Dzień dobry, skarbie.
Uśmiechnęłam się do niego.
Dopijałam właśnie kawę, kiedy Mulat powiedział, że nastąpiła zmiana planów i
musimy wyjechać trochę wcześniej. W środku szalałam z radości, ale udałam
bardzo zmartwioną. Rodzina mojego chłopaka jest także moją rodziną, prawda?
Wrzuciliśmy torby do samochodu i
pożegnaliśmy się z rodzicami Malika. Waliyha przytuliła mnie mocno i wcisnęła w
rękę kopertę. Spojrzałam na nią pytająco, a ona się zaśmiała.
-Otwórz jak będziesz sama. Mam
nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy.
Przytuliłam ją jeszcze raz.
Strasznie ją polubiłam, mimo, że zamieniłam z nią tylko kilka słów. Wsiedliśmy
do auta i odjechaliśmy. Odetchnęłam. Nigdy więcej nikt mnie nie zmusi do czegoś
takiego. Zwrotka Louisa z piosenki Rock
me przerwała ciszę. Wyciągnęłam telefon.
-Cześć Niall. Co tam? - spytałam
z uśmiechem na twarzy.
-Cześć słońce. - słońce! znowu! - Daj na głośnik, podrwimy z Zayna. - zaśmiałam się i włączyłam głośnik.
- Cześć Zayn! Kiedy wracacie?
-Właśnie wyjechaliśmy z Bradford.
- mruknął Mulat, nie odrywając wzroku od drogi.
-Oh, to super. Kira, mam nadzieję, że nasza dzisiejsza randka jest wciąż
aktualna. - Oh, Horan, kocham Cię! Żebyś widział minę Malika... Bezcenna!
-Jasne, że tak. - przygryzłam
dolną wargę, żeby się nie roześmiać.
- Zayn, wysadzisz ją na Piccadilly? - nie czekał na odpowiedź. - Świetnie! Do zobaczenia, słonko.
Rozłączyłam się i wrzuciłam
komórkę do schowka. Byłam bardzo ciekawa, co jest w kopercie od Wal, jednak nie
zamierzałam jej teraz otwierać. Kto wie, co się tam znajduje, kto wie, jak by
zareagował Zayn, gdyby się dowiedział. Postanowiłam, że otworzę ją w domu.
-Więc ty i Horan. Kto by
pomyślał. - prychnął pod nosem.
-A nawet jeśli, to co? - uniosłam
brew i spojrzałam na niego. - Nie bądź zazdrosny, kochanie.
-Zazdrosny? O ciebie? - zaśmiał
się i pokręcił głową. - Chciałabyś, co?
Uderzyłam go pięścią w ramię.
Tak, chciałabym, żebyś przestał być takim prostakiem. Przewróciłam oczyma.
-Zayn? - spojrzał na mnie
pytająco. - Co z Harrym? Czemu to niby sprawa rodzinna?
-Nawet nie myśl, że ci powiem. -
mruknął cicho.
-Ej, jesteś mi chyba coś winien,
prawda? W końcu musiałam udawać idiotkę przed twoją rodziną.
-Nie było chyba aż tak źle, co? -
mrugnął i posłał mi jeden ze swoich uśmieszków.
-Szczerze? To było najgorsze co
przeżyłam. - syknęłam przez zęby.
-Najgorsze? - cmoknął z
dezaprobatą. - Wieczorem byłaś bardzo... przekonująca. Nawet ja się prawie
nabrałem.
-Wolałabym całować psa, niż
ciebie. - warknęłam. Co on sobie w ogóle wyobraża?
-Psa? Może Nialla? - zaśmiał się
sam do siebie. Zacisnęłam dłonie w pięści.
-Mówiłam już, że nic ci do tego!
Jesteś okropny, Zayn. Wczoraj myślałam, że jednak stać cię na odrobinę
szacunku, ale widać, że grubo się myliłam! Życzę ci wszystkiego, co najgorsze.
-Dziękuję skarbie, bardzo mi
miło. - prychnął pod nosem. - Czemu masz taki dzwonek?
-Mam i już. - odparłam krótko.
Nie chciałam z nim rozmawiać. Jednak on ciągle kontynuował.
-Podoba ci się ta sieczka o
wyidealizowanej miłości, którą kazali nam grać? - uniósł brew i zerknął na mnie
z politowaniem.
-Podoba mi się głos Louisa. I
Nialla. Harry i Liam też brzmią niczego sobie. - przygryzłam dolną wargę, by
ukryć uśmiech.
-Ale to ja sprawiam, że się
rozpływasz, co? - zaśmiał się i pokręcił głową.
-Nie chcesz znać mojego zdania,
kochany. - posłałam mu buziaka i wytknęłam język.
Nie skomentował tego, na
szczęście. Wsłuchiwałam się w spokojną melodię, lecącą w radiu. Mężczyzna z
charakterystyczną chrypką wręcz usypiał mnie swoim głosem. Nawet nie wiem,
kiedy odpłynęłam.
*
Do Londynu zostało sto kilometrów,
właśnie jechałem przez Northampton. Sądząc po miarowym oddechu mojej
towarzyszki, śmiało mogłem stwierdzić, że spała. Kilka razy zmieniłem stację
radiową, aż w końcu natrafiłem na muzykę, która przypadła mi do gustu.
Ściszyłem piosenkę, żeby przypadkiem nie obudzić dziewczyny.
Kira poruszyła się na siedzeniu.
Zaczęła ciężej oddychać. Zerknąłem na nią i zauważyłem jak zacisnęła dłonie w
piąstki. Zmarszczyłem brwi. Najwyraźniej coś jej się przyśniło. Wróciłem
wzrokiem na ulicę, o mały włos nie potrąciłbym jakiegoś dzieciaka, który wbiegł
na przejście. Zakląłem pod nosem. Rozpraszasz mnie, panno Tomlinson. Zaśmiałem
się.
-Stój. - usłyszałem cichy szept.
Zaskoczony spojrzałem w lewo, ale dziewczyna ciągle spała. - Proszę, zostaw.
Załkała cicho, a po jej policzku
spłynęła pierwsza łza. Płakała przez sen. Coś
było nie tak.
-Proszę, puść. - kolejny szept
opuścił jej usta. Szarpnęła ręką, jakby chciała ją skądś wyrwać. - Nie rób
tego. Nie!
Tym razem głośno krzyknęła i
zakrztusiła się własnymi łzami. Cholera. Jak najszybciej zjechałem na parking
przy jakimś sklepie. Starałem się złapać ją za dłoń, ale za każdym razem ją
wyrywała. Ciągle krzyczała.
-Kira. Kira, obudź się. -
złapałem ją za ramiona i potrząsnąłem kilka razy.
-Nie dotykaj mnie! - jęknęła,
jednak ciągle pogrążona była we śnie. Kurwa. - Nie chcę, słyszysz?!
-Tomlinson, to ja, Zayn. -
poklepałem ją kilka razy po policzku, ocierając przy okazji kilka łez. - To
tylko sen, obudź się!
Momentalnie otworzyła oczy, zaczerwienione
od płaczu. Wpatrywała się we mnie swoimi, cholernie brązowymi tęczówkami, przez
dłuższą chwilę.
-G-gdzie jesteśmy? - rozejrzała
się niespokojnie.
-Northampton. Musiałem się
zatrzymać, żeby cię obudzić. - odparłem, odgarniając kosmyk jej włosów, za
ucho.
-Ja.. przepraszam. - mruknęła
cicho, rumieniąc się. Zaśmiałem się w duchu.
-Co to, do cholery, było? -
zerknąłem na nią pytająco.
-Nie biorę już leków. To
wszystko... wróciło. - odwróciła twarz i zacisnęła dłonie, aż pobielały jej
knykcie.
-Musisz powiedzieć o tym
Louisowi. To jest coś poważnego. - od razu odwróciła się w moją stronę.
-Nie, nie muszę. I ty też tego
nie zrobisz. - zagroziła mi palcem. Jakbym się jej bał. - Nie ośmielisz się.
Zayn, proszę!
Czy to normalne, że podoba mi się
sposób, w jaki wymawia moje imię? Czy to normalne, że gdy tylko spojrzę w jej
czekoladowe oczy, patrzące na mnie z ogromną odrazą, mam ochotę przyciągnąć ją
do siebie i wpić się w jej usta, tak jak wczorajszego wieczoru? Nie, to nie
jest normalne, stary. To pożądanie.
***
Ta-dam! Kolejny wtorek, kolejny rozdział :> Przepraszam was za błędy - jeśli jakieś znajdziecie. Mam do was - czytających - jedną malutką prośbę. Jeśli czytasz, proszę skomentuj. Nawet jednym, głupim słowem, czy Ci się podoba, czy nie.
Dziękuję moim stałym czytelnikom. To Wy mnie napędzacie. Kocham! :*
Dziękuję moim stałym czytelnikom. To Wy mnie napędzacie. Kocham! :*
Tak, tak, tak! Wiedziałam że Malik coś teges do Kiry :D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, co takiego jej się śniło :) No i chce już kolejny wtorek :D
Weny, weny wenyyy :*
Świetny rozdział czekam na next ~cleo :D
OdpowiedzUsuńcud miód i malina :D czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie ^.^
OdpowiedzUsuńI czekam na więcej ;)
Świetny rozdział!!!!! Czekam na nexta Dominika :*
OdpowiedzUsuńCudowne!!! Do następnego :p
OdpowiedzUsuńM.
Wspaniały jak zawsze kochana. Nie mogę nadziwić sie twoim talentem pisarskim. Wszystko jest tak spójne. No już nie wspomnę o fabule idealnie @love_hariana :D
OdpowiedzUsuńU mnie new! http://diirty-miind.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPs. nie umiem sie juz doczekać wtorku :D