wtorek, 30 września 2014

Sześć.

Obudziłam się rano nieco zdezorientowana. Ściany nie były jasnoniebieskie, tylko zielone. Pościel też nie była moja. Usiadłam, chyba za szybko, bo zakręciło mi się w głowie. Ktoś obok mnie jęknął cicho. Niall. Zaśmiałam się cicho, lecz szybko spoważniałam. Przypomniałam sobie co mnie dzisiaj czeka. Przewróciłam oczyma. Na paluszkach wyszłam z pokoju Horana i przemknęłam korytarzem do siebie. Zegarek wskazywał dziewiątą. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam i umalowałam się, i wrzuciłam resztę rzeczy do torby. Przewiesiłam ją przez ramię i wyszłam z pokoju. Zayn siedział w salonie i najwyraźniej się niecierpliwił.
-Chyba mówiłem ci, że wyjeżdżamy rano. - mruknął w moim kierunku.
Pożegnałam się z Louisem, całując go w policzek i wyszłam z mieszkania. Wrzuciłam torbę do bagażnika i wsiadłam do auta. Zapięłam pas i czekałam, aż Mulat ruszy. Przez pierwsze dwie godziny trasy nie odezwał się ani słowem, co przyniosło mi wielką ulgę. Z Londynu do Bradford jest ponad trzysta kilometrów. Doliczając korki, chwile na opłaty na autostradzie i dwa pięciominutowe postoje na siku, powinniśmy jechać około czterech godzin. Cóż, przejechaliśmy dopiero połowę. W sumie można uznać za sukces to, że jeszcze nie zdążyliśmy się pozabijać.
-Umm.. wyjaśnisz mi w końcu po co muszę tam jechać? - spytałam, nie odwracając wzroku z krajobrazu, przesuwającego się za boczną szybą.
-Cóż, dziś jest dwunastego, kończę dziś dwadzieścia siedem lat. Matka, Patricia, uparła się, żebym spędził te urodziny w domu. - odparł zupełnie obojętnie.
-Ah, więc wszystkiego najlepszego. A do czego ja ci jestem potrzebna? - wciąż nie widziałam w tym wszystkim sensu.
-Cóż. Matka myśli, że mam dziewczynę. Za każdym razem wymyślałem coś, dlaczego nie mogła przyjechać. Powiedziała jednak, że dziś obowiązkowo mam ją przywieźć. Po to jesteś ty.
-Że co?! - wybuchłam. Ja? Jego dziewczyną? - Chyba śnisz, koleś! Zatrzymaj się, ja wysiadam!
-Nie zachowuj się jak dziecko, Kira. - mruknął. - Jesteś jedyną.. ekhem, normalną, którą mogłem wziąć.
-Dzięki wielkie, że dopiero teraz mi o tym mówisz! - prychnęłam pod nosem. - A jeśli twojej mamie naprawdę na tobie zależy, pozna, że coś jest nie tak.
-No właśnie chodzi o to, żeby nie poznała. Masz tego dopilnować.
Musiałam oprzeć się wielkiej, ale to naprawdę wielkiej pokusie, żeby go nie uderzyć. Co on sobie w ogóle wyobraża? Przecież ja go nie cierpię, jak mogę udawać, że czuję do niego coś więcej? Jęknęłam w duchu.
-A co jeśli zasypią nas pytaniami? Ile razem jesteśmy, jak się poznaliśmy... To bez sensu, Zayn!
-Jesteś siostrą Louisa, co do tego nie musimy kłamać. Powiedzmy, że znamy się... rok?
-Trzy miesiące. Jak będzie zbyt drętwo, przynajmniej zwalimy to na krótki związek. - prychnęłam, po raz kolejny.
-Rok. - ciągnął Mulat.
-Mam jedno zastrzeżenie. Żadnego całowania. - uniosłam brew i spojrzałam na niego.
-Tylko w policzek.
Przystałam na jego warunki i nie odezwałam się już do końca jazdy, która dłużyła się coraz bardziej. Przed szesnastą minęliśmy wielką tablicę z napisem BRADFORD WITA, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Ciekawe czy byłby to taki sam stres, jeśli chodziłoby o rodzinę mojego prawdziwego chłopaka.
-Oh, musisz wiedzieć, że mam trzy siostry. Doniya, starsza, Waliyha, młodsza, a Safaa najmłodsza. Tylko Wal będzie w domu, więc zapamiętaj chociaż jej imię.
Kiwnęłam głową. Nim się obejrzałam, Malik zatrzymał samochód pod ogromnym domem. No tak, czytałam, że kupił go swojej rodzinie. To akurat bardzo miłe z jego strony.
Kiedy wysiadł z auta, zmienił się nie do poznania. Wyciągnął z bagażnika nasze torby, jedną zarzucił na ramię, a drugą wziął do lewej ręki. Prawą natychmiast objął mnie w talii. Zgrzytnęłam zębami, a on chyba to usłyszał, bo uścisnął mnie dosyć mocno. Zobaczyłam jak z domu wychodzą, najprawdopodobniej, jego rodzice. Uśmiechnęłam się więc, jak najnaturalniej potrafiłam i też objęłam go w pasie.
-Zayn, synku! - jego matka podbiegła do nas. Mój, pożal się boże chłopak, puścił mnie i przytulił kobietę, która chwilę później zwróciła się do mnie. - A ty musisz być Kira. Jak dobrze w końcu cię poznać! Mów mi Trish.
Ucałowała mnie w oba policzki. Później poznałam ojca, Yasera. On tylko uścisnął moją dłoń i uśmiechnął się szeroko. Jak dobrze w końcu cię poznać? Co to kurwa ma znaczyć? Zauważyłam jak w naszym kierunku zmierza jeszcze jedna osoba. Młoda, może tylko kilka lat starsza ode mnie. To pewnie jego siostra.
-Hej, jestem Waliyha, ale mów mi Wal. Matko, jesteś taka śliczna!
Zaśmiałam się i podziękowałam za komplement. Złapałam Zayna za dłoń i splotłam palce. Weszliśmy do domu, zaraz za rodzicami Malika.
-Posprzątałam w twoim starym pokoju, synku. Zanieście tam bagaże. Kolacja będzie za jakieś trzy godziny, więc Zayn, może pokażesz jej miasto?
-Jasne, dzięki mamo.
Mężczyzna poprowadził mnie po schodach na górę. Na ścianach w korytarzu, w równych odstępach, wisiały przeróżne zdjęcia. Teraz jednak nie miałam czasu ich oglądać, może później uda mi się zwiać i wynaleźć jakiś szczegół z przeszłości Mulata, którym mogłabym go później szantażować.
Weszliśmy do pokoju, który na pierwszy rzut oka naprawdę wyglądał na jego sypialnię. Wszędzie walały się szkicowniki, ołówki, spraye... Tutaj też sobie pomyszkuję. Zayn rzucił torby na łóżko.
-Chcesz jechać na najlepszą kawę w tym mieście? Kochanie? - ostatnie słowo wysyczał chyba najjadowitszym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałam.
-Oh, mógłbyś być dla mnie troszkę milszy, misiu. - odpowiedziałam mu równie ironicznie i rozczochrałam jego starannie ułożoną fryzurę.
-Nigdy więcej tego nie rób.
Złapał mnie za nadgarstek i wyszedł z pokoju. Uprzedził matkę, że jedziemy do miasta i opuściliśmy dom. Gdy tylko znaleźliśmy się poza obszarem widzenia rodziny, wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
Wysiedliśmy pod skromnie wyglądającą kawiarenką. Malik znów złapał mnie za dłoń i tym razem nie pozwolił mi jej wyrwać.
-To kawiarnia mojej ciotki. Będzie dziś na kolacji, więc graj.
Weszliśmy do środka, gdzie Malik zaczął witać się chyba z każdym. Poznałam kilkanaście osób, których imiona i tak wyleciały mi z głowy. Zapamiętałam tylko ciotkę Amandę, właścicielkę. Zamówiłam Latte Macchiato i kawałek ciasta czekoladowego. Oczywiście nie obyło się bez docinka "uważaj, bo przytyjesz", ale to zignorowałam. Spędziliśmy tam chyba z godzinę. Dojazd tu zajął nam trzydzieści minut, więc biorąc pod uwagę powrót, zostanie mi tylko godzina na przygotowanie się. Zdążę, dla niego nie muszę się stroić. Zayn jakby czytał mi w myślach stwierdził, że musimy się zbierać.
Znów musiałam udawać wielce zakochaną, tuż po wejściu do domu mężczyzny. Jego matka przyglądała mi się uważnie, jakby starała się znaleźć jakieś niedociągnięcie w tym całym, śmiesznym, związku. Jego ojciec nie zwracał na mnie zbytnio uwagi, jedynie Waliyha zachowywała się normalnie. Jak ona może mieć te same geny co ten prostak? Zaśmiałam się w duchu.
W "naszym" pokoju, ku mojemu ogromnemu szczęściu, znajdowała się osobna łazienka. Przebrałam się w niej i zrobiłam nowy makijaż. Gdy weszłam z powrotem do sypialni, Zayna już nie było. Postanowiłam zadzwonić do Nialla. Nie odebrał.
Do: Niall.
Zabierz mnie stąd. xx, K.

Wrzuciłam telefon do torby i wyszłam z pomieszczenia. Zatrzymałam się w korytarzu i zaczęłam oglądać przeróżne zdjęcia. Mały Zayn, starszy Zayn, Zayn z zespołem, Zayn z jakąś blondynką, wyglądający na cholernie szczęśliwych. Temu zdjęciu przyglądałam się chyba najdłużej i nie zauważyłam zbliżającej się Wal.
-Ah, Perrie. - przestraszyłam się i omal nie upadłam. - Wydawała się być taka wspaniała.
-W sumie to ja... - hm, co miałam jej powiedzieć. Nie mam pojęcia kto to jest?
-Kurde, rozumiem. Gadka o byłej narzeczonej chyba nie jest na miejscu, nie?
Zaśmiała się, zawtórowałam jej i razem zeszłyśmy na dół.  W czasie krótkiej rozmowy, dowiedziałam się, że jest ona ode mnie starsza o cztery lata, Doniya o dwanaście, a Safaa jest w moim wieku. Dobrze wiedzieć.
Usiadłam obok Zayna, który przelotnie ucałował mój policzek. Musiałam się zaśmiać, ale w środku czułam jak się gotuję.
-Ślicznie wyglądasz, kochanie. - uśmiechnął się szeroko.
-Tobie też niczego nie brakuje. - odpowiedziałam, śmiejąc się cicho. Położył dłoń na moim kolanie, a ja splotłam nasze palce.
-Kira. - Trish przerwała mój wewnętrzny monolog, o tym, jak bardzo wolałabym być teraz z Niallem. - Masz bardzo dużo tatuaży.
-W zasadzie to pracuję w salonie tatuażu i piercingu, więc nie może być inaczej. - zaśmiałam się.
-Pod tym względem bardzo do siebie pasujecie. Zayn przecież też nie ma ich mało. - wtrącił się ojciec Malika.
-I już mam plan na następny. - zerknął na mnie. Cholera, kim jesteś i co zrobiłeś z tamtym Malikiem?
-Który jest twój ulubiony? - Waliyha dołączyła do rozmowy. Obym się nie wkopała.
-Bardzo podoba mi się ptak na karku. I ten. - uniosłam nasze dłonie, by pokazać kwiat na jego lewym nadgarstku. - Uwielbiam ten styl, sama mam kilka takich tatuaży.
Po dziarach rozmowa zeszła na nasze wspólne plany na przyszłość. Zayn wymyślił, że po ślubie wyjedziemy do Hiszpanii, albo zwiedzimy cały świat. Musiałam przyznać, że w tym wydaniu był naprawdę znośny. Sposób, w jaki na mnie patrzył i jak się uśmiechał, był po prostu... nadzwyczajny. Zniknęła skorupa chamskiego i cynicznego Malika.
Aha, chyba się przeliczyłam. Kiedy większość rodzinki się spiła, ulotniliśmy się z salonu. Ja byłam już cholernie zmęczona, a Zayn... kto wie. Mruknął tylko, że idzie się wykąpać i zniknął w łazience. Korzystając z jego nieobecności, przebrałam się z sukienki w obcisłe dresy i t-shirt. Dopiero teraz dostrzegłam drzwi balkonowe, sprytnie ukryte za sztalugą. Wzięłam do ręki paczkę fajek i na bosaka wyszłam na balkon. Stopy odrętwiały mi od paradowania w wysokich obcasach i teraz miały szansę odpocząć. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się głęboko. Słyszałam jak Zayn wychodzi z łazienki. Ubrany w tylko długie dresy, które luźno zwisały mu z bioder, dołączył do mnie. Podszedł zdecydowanie za blisko i nachylił się nade mną.
-Udawaj, że mówię coś śmiesznego, Wal z matką są w ogrodzie i non stop się patrzą. - szepnął mi do ucha, a ja zaśmiałam się głośno. - Aa i sorry mała, ale muszę złamać naszą małą umowę. Mama chyba słabo się nabrała.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo on... mnie pocałował. I to nie był zwykły buziak, czy całus. Wpił się w moje wargi tak zachłannie, jakby to miał być jego ostatni pocałunek. Zaskoczona nie wiedziałam, co zrobić, ale w końcu go odwzajemniłam. Wplotłam palce w jego mokre po prysznicu włosy, by przyciągnąć go jeszcze bliżej. Nie wiem, czy za mocno wczułam się w rolę, czy to zasługa jednego kieliszka wina za dużo. Po prostu chciałam być wiarygodna. Zsunął dłonie na moje pośladki i uniósł mnie do góry, a ja oplotłam go nogami w pasie. Przeszedł mnie dreszcz i czułam, jak łapie mnie gęsia skórka.
-Hej, dzieciaki! Okazujcie sobie tą czułość trochę bardziej prywatnie!
Trish krzyknęła gdzieś z dołu. Zayn się tylko zaśmiał i zaniósł mnie do środka. Odkleiłam się od niego i wzdrygnęłam się, jakbym chciała strzepnąć z siebie jego zapach.
-Mówiłam ci już, jak bardzo cię nienawidzę?
Nie odpowiedział. Położyłam się po prawej stronie łóżka i odsunęłam się jak najdalej od niego. Zerknęłam na telefon. Jeden nieodczytany sms.
Od: Niall.

Wkręć mu, że źle się czujesz, może wrócicie wcześniej. Tęsknię. Jak tylko przyjedziecie zabieram cię na obiad. Nie przyjmuję odmowy. Dobranoc, słońce.


***
Sama nie wiem co mogę wam napisać. Nie mam ochoty na nic :<

6 komentarzy:

  1. Szczesliwa_MisiaXoxo30 września 2014 18:58

    Wspaniały rozdział :3 az szkoda czekać tydzień na.kolejny :( jestem ciekawa co będzie działo się dalej ;) pozdrawiam-misia

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaaa! Tak jest! Był romantyczny pocałunek z Zaynem! Tego chciałam, chociaż nie pogardzie bardziej pikantniejszymi scenami haha :D
    Miej ochote pisać dalej, błagam Cie :D :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuaa.. Uwielbiam ;) Czekam na następny :p
    M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jak ja Cię rozumiem też nie mam na nic ochoty....ale rozdział świetny czekam na nexta :-) pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo mi się podoba :D Po prostu boskie <3 Kooocham <3

    OdpowiedzUsuń