Obudziłam się rano
nieco zdezorientowana. Ściany nie były jasnoniebieskie, tylko zielone. Pościel
też nie była moja. Usiadłam, chyba za szybko, bo zakręciło mi się w głowie.
Ktoś obok mnie jęknął cicho. Niall. Zaśmiałam się cicho, lecz szybko
spoważniałam. Przypomniałam sobie co mnie dzisiaj czeka. Przewróciłam oczyma.
Na paluszkach wyszłam z pokoju Horana i przemknęłam korytarzem do siebie.
Zegarek wskazywał dziewiątą. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam i umalowałam się, i wrzuciłam resztę rzeczy do torby. Przewiesiłam ją przez ramię
i wyszłam z pokoju. Zayn siedział w salonie i najwyraźniej się niecierpliwił.
-Chyba mówiłem ci,
że wyjeżdżamy rano. - mruknął w moim kierunku.
Pożegnałam się z
Louisem, całując go w policzek i wyszłam z mieszkania. Wrzuciłam torbę do
bagażnika i wsiadłam do auta. Zapięłam pas i czekałam, aż Mulat ruszy. Przez
pierwsze dwie godziny trasy nie odezwał się ani słowem, co przyniosło mi wielką
ulgę. Z Londynu do Bradford jest ponad trzysta kilometrów. Doliczając korki,
chwile na opłaty na autostradzie i dwa pięciominutowe postoje na siku, powinniśmy
jechać około czterech godzin. Cóż, przejechaliśmy dopiero połowę. W sumie można
uznać za sukces to, że jeszcze nie zdążyliśmy się pozabijać.
-Umm.. wyjaśnisz mi
w końcu po co muszę tam jechać? - spytałam, nie odwracając wzroku z krajobrazu,
przesuwającego się za boczną szybą.
-Cóż, dziś jest dwunastego,
kończę dziś dwadzieścia siedem lat. Matka, Patricia, uparła się, żebym spędził
te urodziny w domu. - odparł zupełnie obojętnie.
-Ah, więc
wszystkiego najlepszego. A do czego ja ci jestem potrzebna? - wciąż nie
widziałam w tym wszystkim sensu.
-Cóż. Matka myśli,
że mam dziewczynę. Za każdym razem wymyślałem coś, dlaczego nie mogła przyjechać.
Powiedziała jednak, że dziś obowiązkowo mam ją przywieźć. Po to jesteś ty.
-Że co?! -
wybuchłam. Ja? Jego dziewczyną? - Chyba śnisz, koleś! Zatrzymaj się, ja
wysiadam!
-Nie zachowuj się
jak dziecko, Kira. - mruknął. - Jesteś jedyną.. ekhem, normalną, którą mogłem
wziąć.
-Dzięki wielkie, że
dopiero teraz mi o tym mówisz! - prychnęłam pod nosem. - A jeśli twojej mamie
naprawdę na tobie zależy, pozna, że coś jest nie tak.
-No właśnie chodzi
o to, żeby nie poznała. Masz tego dopilnować.
Musiałam oprzeć się
wielkiej, ale to naprawdę wielkiej pokusie, żeby go nie uderzyć. Co on sobie w
ogóle wyobraża? Przecież ja go nie cierpię, jak mogę udawać, że czuję do niego
coś więcej? Jęknęłam w duchu.
-A co jeśli zasypią
nas pytaniami? Ile razem jesteśmy, jak się poznaliśmy... To bez sensu, Zayn!
-Jesteś siostrą
Louisa, co do tego nie musimy kłamać. Powiedzmy, że znamy się... rok?
-Trzy miesiące. Jak
będzie zbyt drętwo, przynajmniej zwalimy to na krótki związek. - prychnęłam, po
raz kolejny.
-Rok. - ciągnął Mulat.
-Mam jedno
zastrzeżenie. Żadnego całowania. - uniosłam brew i spojrzałam na niego.
-Tylko w policzek.
Przystałam na jego
warunki i nie odezwałam się już do końca jazdy, która dłużyła się coraz
bardziej. Przed szesnastą minęliśmy wielką tablicę z napisem BRADFORD WITA, a
ja coraz bardziej się denerwowałam. Ciekawe czy byłby to taki sam stres, jeśli
chodziłoby o rodzinę mojego prawdziwego chłopaka.
-Oh, musisz
wiedzieć, że mam trzy siostry. Doniya, starsza, Waliyha, młodsza, a Safaa
najmłodsza. Tylko Wal będzie w domu, więc zapamiętaj chociaż jej imię.
Kiwnęłam głową. Nim
się obejrzałam, Malik zatrzymał samochód pod ogromnym domem. No tak, czytałam,
że kupił go swojej rodzinie. To akurat bardzo miłe z jego strony.
Kiedy wysiadł z
auta, zmienił się nie do poznania. Wyciągnął z bagażnika nasze torby, jedną
zarzucił na ramię, a drugą wziął do lewej ręki. Prawą natychmiast objął mnie w
talii. Zgrzytnęłam zębami, a on chyba to usłyszał, bo uścisnął mnie dosyć
mocno. Zobaczyłam jak z domu wychodzą, najprawdopodobniej, jego rodzice.
Uśmiechnęłam się więc, jak najnaturalniej potrafiłam i też objęłam go w pasie.
-Zayn, synku! -
jego matka podbiegła do nas. Mój, pożal się boże chłopak, puścił mnie i
przytulił kobietę, która chwilę później zwróciła się do mnie. - A ty musisz być
Kira. Jak dobrze w końcu cię poznać! Mów mi Trish.
Ucałowała mnie w
oba policzki. Później poznałam ojca, Yasera. On tylko uścisnął moją dłoń i
uśmiechnął się szeroko. Jak dobrze w
końcu cię poznać? Co to kurwa ma znaczyć? Zauważyłam jak w naszym kierunku
zmierza jeszcze jedna osoba. Młoda, może tylko kilka lat starsza ode mnie. To
pewnie jego siostra.
-Hej, jestem
Waliyha, ale mów mi Wal. Matko, jesteś taka śliczna!
Zaśmiałam się i
podziękowałam za komplement. Złapałam Zayna za dłoń i splotłam palce. Weszliśmy
do domu, zaraz za rodzicami Malika.
-Posprzątałam w
twoim starym pokoju, synku. Zanieście tam bagaże. Kolacja będzie za jakieś trzy
godziny, więc Zayn, może pokażesz jej miasto?
-Jasne, dzięki mamo.
Mężczyzna
poprowadził mnie po schodach na górę. Na ścianach w korytarzu, w równych
odstępach, wisiały przeróżne zdjęcia. Teraz jednak nie miałam czasu ich
oglądać, może później uda mi się zwiać i wynaleźć jakiś szczegół z przeszłości Mulata, którym mogłabym go później szantażować.
Weszliśmy do
pokoju, który na pierwszy rzut oka naprawdę wyglądał na jego sypialnię.
Wszędzie walały się szkicowniki, ołówki, spraye... Tutaj też sobie pomyszkuję.
Zayn rzucił torby na łóżko.
-Chcesz jechać na
najlepszą kawę w tym mieście? Kochanie? - ostatnie słowo wysyczał chyba
najjadowitszym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałam.
-Oh, mógłbyś być
dla mnie troszkę milszy, misiu. - odpowiedziałam mu równie ironicznie i
rozczochrałam jego starannie ułożoną fryzurę.
-Nigdy więcej tego
nie rób.
Złapał mnie za
nadgarstek i wyszedł z pokoju. Uprzedził matkę, że jedziemy do miasta i
opuściliśmy dom. Gdy tylko znaleźliśmy się poza obszarem widzenia rodziny,
wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
Wysiedliśmy pod
skromnie wyglądającą kawiarenką. Malik znów złapał mnie za dłoń i tym razem nie
pozwolił mi jej wyrwać.
-To kawiarnia mojej
ciotki. Będzie dziś na kolacji, więc graj.
Weszliśmy do
środka, gdzie Malik zaczął witać się chyba z każdym. Poznałam kilkanaście osób,
których imiona i tak wyleciały mi z głowy. Zapamiętałam tylko ciotkę Amandę,
właścicielkę. Zamówiłam Latte Macchiato i kawałek ciasta czekoladowego.
Oczywiście nie obyło się bez docinka "uważaj, bo przytyjesz", ale to
zignorowałam. Spędziliśmy tam chyba z godzinę. Dojazd tu zajął nam trzydzieści
minut, więc biorąc pod uwagę powrót, zostanie mi tylko godzina na przygotowanie
się. Zdążę, dla niego nie muszę się stroić. Zayn jakby czytał mi w myślach
stwierdził, że musimy się zbierać.
Znów musiałam
udawać wielce zakochaną, tuż po wejściu do domu mężczyzny. Jego matka
przyglądała mi się uważnie, jakby starała się znaleźć jakieś niedociągnięcie w
tym całym, śmiesznym, związku. Jego ojciec nie zwracał na mnie zbytnio uwagi,
jedynie Waliyha zachowywała się normalnie. Jak ona może mieć te same geny co
ten prostak? Zaśmiałam się w duchu.
W
"naszym" pokoju, ku mojemu ogromnemu szczęściu, znajdowała się osobna
łazienka. Przebrałam się
w niej i zrobiłam nowy makijaż. Gdy weszłam z powrotem do sypialni, Zayna już
nie było. Postanowiłam zadzwonić do Nialla. Nie odebrał.
Do:
Niall.
Zabierz
mnie stąd. xx, K.
Wrzuciłam telefon
do torby i wyszłam z pomieszczenia. Zatrzymałam się w korytarzu i zaczęłam
oglądać przeróżne zdjęcia. Mały Zayn, starszy Zayn, Zayn z zespołem, Zayn z
jakąś blondynką, wyglądający na cholernie szczęśliwych. Temu zdjęciu
przyglądałam się chyba najdłużej i nie zauważyłam zbliżającej się Wal.
-Ah, Perrie. -
przestraszyłam się i omal nie upadłam. - Wydawała się być taka wspaniała.
-W sumie to ja... -
hm, co miałam jej powiedzieć. Nie mam pojęcia kto to jest?
-Kurde, rozumiem.
Gadka o byłej narzeczonej chyba nie jest na miejscu, nie?
Zaśmiała się,
zawtórowałam jej i razem zeszłyśmy na dół.
W czasie krótkiej rozmowy, dowiedziałam się, że jest ona ode mnie
starsza o cztery lata, Doniya o dwanaście, a Safaa jest w moim wieku. Dobrze
wiedzieć.
Usiadłam obok
Zayna, który przelotnie ucałował mój policzek. Musiałam się zaśmiać, ale w
środku czułam jak się gotuję.
-Ślicznie
wyglądasz, kochanie. - uśmiechnął się szeroko.
-Tobie też niczego
nie brakuje. - odpowiedziałam, śmiejąc się cicho. Położył dłoń na moim kolanie,
a ja splotłam nasze palce.
-Kira. - Trish
przerwała mój wewnętrzny monolog, o tym, jak bardzo wolałabym być teraz z Niallem.
- Masz bardzo dużo tatuaży.
-W zasadzie to
pracuję w salonie tatuażu i piercingu, więc nie może być inaczej. - zaśmiałam
się.
-Pod tym względem
bardzo do siebie pasujecie. Zayn przecież też nie ma ich mało. - wtrącił się
ojciec Malika.
-I już mam plan na
następny. - zerknął na mnie. Cholera, kim jesteś i co zrobiłeś z tamtym
Malikiem?
-Który jest twój
ulubiony? - Waliyha dołączyła do rozmowy. Obym się nie wkopała.
-Bardzo podoba mi
się ptak na karku. I ten. - uniosłam nasze dłonie, by pokazać kwiat na jego
lewym nadgarstku. - Uwielbiam ten styl, sama mam kilka takich tatuaży.
Po dziarach rozmowa
zeszła na nasze wspólne plany na przyszłość. Zayn wymyślił, że po ślubie
wyjedziemy do Hiszpanii, albo zwiedzimy cały świat. Musiałam przyznać, że w tym
wydaniu był naprawdę znośny. Sposób, w jaki na mnie patrzył i jak się
uśmiechał, był po prostu... nadzwyczajny. Zniknęła skorupa chamskiego i
cynicznego Malika.
Aha, chyba się
przeliczyłam. Kiedy większość rodzinki się spiła, ulotniliśmy się z salonu. Ja
byłam już cholernie zmęczona, a Zayn... kto wie. Mruknął tylko, że idzie się
wykąpać i zniknął w łazience. Korzystając z jego nieobecności, przebrałam się z
sukienki w obcisłe dresy i t-shirt. Dopiero teraz dostrzegłam drzwi balkonowe,
sprytnie ukryte za sztalugą. Wzięłam do ręki paczkę fajek i na bosaka wyszłam
na balkon. Stopy odrętwiały mi od paradowania w wysokich obcasach i teraz miały
szansę odpocząć. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam się głęboko. Słyszałam jak
Zayn wychodzi z łazienki. Ubrany w tylko długie dresy, które luźno zwisały mu z
bioder, dołączył do mnie. Podszedł zdecydowanie za blisko i nachylił się nade
mną.
-Udawaj, że mówię
coś śmiesznego, Wal z matką są w ogrodzie i non stop się patrzą. - szepnął mi
do ucha, a ja zaśmiałam się głośno. - Aa i sorry mała, ale muszę złamać naszą
małą umowę. Mama chyba słabo się nabrała.
Nie zdążyłam
odpowiedzieć, bo on... mnie pocałował. I to nie był zwykły buziak, czy całus.
Wpił się w moje wargi tak zachłannie, jakby to miał być jego ostatni pocałunek.
Zaskoczona nie wiedziałam, co zrobić, ale w końcu go odwzajemniłam. Wplotłam
palce w jego mokre po prysznicu włosy, by przyciągnąć go jeszcze bliżej. Nie
wiem, czy za mocno wczułam się w rolę, czy to zasługa jednego kieliszka wina za
dużo. Po prostu chciałam być wiarygodna. Zsunął dłonie na moje pośladki i
uniósł mnie do góry, a ja oplotłam go nogami w pasie. Przeszedł mnie dreszcz i
czułam, jak łapie mnie gęsia skórka.
-Hej, dzieciaki!
Okazujcie sobie tą czułość trochę bardziej prywatnie!
Trish krzyknęła
gdzieś z dołu. Zayn się tylko zaśmiał i zaniósł mnie do środka. Odkleiłam się
od niego i wzdrygnęłam się, jakbym chciała strzepnąć z siebie jego zapach.
-Mówiłam ci już,
jak bardzo cię nienawidzę?
Nie odpowiedział.
Położyłam się po prawej stronie łóżka i odsunęłam się jak najdalej od niego.
Zerknęłam na telefon. Jeden nieodczytany sms.
Od:
Niall.
Wkręć
mu, że źle się czujesz, może wrócicie wcześniej. Tęsknię. Jak tylko
przyjedziecie zabieram cię na obiad. Nie przyjmuję odmowy. Dobranoc, słońce.
***
Sama nie wiem co mogę wam napisać. Nie mam ochoty na nic :<
Wspaniały rozdział :3 az szkoda czekać tydzień na.kolejny :( jestem ciekawa co będzie działo się dalej ;) pozdrawiam-misia
OdpowiedzUsuńŁaaa! Tak jest! Był romantyczny pocałunek z Zaynem! Tego chciałam, chociaż nie pogardzie bardziej pikantniejszymi scenami haha :D
OdpowiedzUsuńMiej ochote pisać dalej, błagam Cie :D :*
Uuaa.. Uwielbiam ;) Czekam na następny :p
OdpowiedzUsuńM.
Boże jak ja Cię rozumiem też nie mam na nic ochoty....ale rozdział świetny czekam na nexta :-) pzdr Kinga
OdpowiedzUsuńTak bardzo mi się podoba :D Po prostu boskie <3 Kooocham <3
OdpowiedzUsuńU mnie new :)
OdpowiedzUsuń