Siedzę
na przeciwko niego i patrzę mu prosto w oczy. Uśmiecha się szeroko i podnosi
się z fotela. Chwyta mnie za rękę i wychodzi z kuchni. Doskonale wiem, gdzie
mnie prowadzi. Zatrzaskuje za sobą drzwi do sypialni. Mówię mu, że muszę wracać
do domu. Śmieje się głośno. Sięga do drzwi i przekręca kluczyk w zamku.
Czuję
na sobie jego brudne dłonie. Ja czuję się brudna. Jak mogłam być taka głupia?
Czemu wierzyłam w każde jego słowo? Uwierzyłam, że faktycznie mu się podobam.
Idiotka - powtarzam sobie, sama nie wiem już który raz.
Wyrywam
rękę po raz kolejny, ale on znowu mnie łapie i ściska coraz mocniej. Jestem
zbyt słaba. Krzyczę, chociaż wiem, że nikt mnie nie usłyszy. Kopię na oślep,
chociaż wiem, że i tak nic nie zdziałam. Poddaję się. Przecież on tylko
wyświadcza mi przysługę...
Kira...
szepcze mi do ucha, a ja duszę się własnymi łzami. Powtarza moje imię po raz...
nie mam pojęcia który. Straciłam już rachubę. Specjalnie to wszystko przedłuża.
Wie, jak mnie to boli.
Kira!
Podnosi głos, a po chwili opada na mnie bezwładnie.
KIRA!
Obudziłam
się z krzykiem, od razu siadając. Materiał białej koszulki przylepił mi się do
pleców. Płakałam przez sen. Schowałam twarz w dłonie i otarłam policzki.
-Wszystko
w porządku?
Wystraszona
zerwałam się z łóżka, przy okazji potykając się o własne nogi, co oczywiście
skończyło się upadkiem. Jęknęłam zażenowana i wstałam. Za oknem było ciemno,
ale światło w moim pokoju było zapalone. Dopiero na końcu zauważyłam Zayna,
klęczącego na podłodze. Uspokoiłam oddech.
-Co
ty tu robisz?
Spytałam
i zdałam sobie sprawę, jak strasznie brzmi mój głos. Próbowałam odkaszlnąć, ale
poczułam piekący ból w gardle. Przełknęłam ślinę, ale to nic nie pomogło.
-Zasnęłaś
w salonie, to cię tu przeniosłem. Przebrałaś się i poszłaś spać. Teraz zaczęłaś
krzyczeć, więc przybiegłem...
Nie,
nie, nie. Czułam, że znów będę płakać , jednak tym razem naprawdę wybuchłam.
Osunęłam się plecami po ścianie, podkuliłam nogi, obejmując je ramionami i
schowałam twarz między kolana. Poczułam jak obejmuje mnie i przyciąga do
siebie. Usiadł obok mnie, więc po prostu wtuliłam się w jego bok, chcąc jak
najbardziej się schować, uciec... Głaskał mnie po włosach i całował w czubek
głowy, mówiąc, że to tylko zły sen, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie.
-Dziękuję.
Znowu. - szepnęłam, nawet nie będąc pewna, czy usłyszy.
-W
porządku. Chcesz się położyć? - spytał, kiedy podniosłam wzrok. Pokręciłam
głową.
-I
tak nie zasnę. Mam ochotę na herbatę. Chcesz?
Kiwnął
na tak, więc wstałam i wyszłam z pokoju. Zapytałam go, czy Niall lub Louis
wrócił. Odpowiedział, że nie. Na szczęście.
Zalałam
dwa kubki wrzątkiem i zaniosłam je do salonu. Usiadłam na kanapie i wlepiłam
wzrok w podłogę.
-Przepraszam,
że znowu musiałeś być tego świadkiem. - mruknęłam, nie patrząc na niego.
-Żartujesz?
- prychnął. - Kira... nie chcę tego mówić, ale wiesz co to oznacza, prawda?
Wiedziałam.
Aż za dobrze. Pokręciłam głową i poczułam jak w oczach znów gromadzą się łzy.
Przełknęłam gulę, która utworzyła się w gardle.
-Błagam,
nie mów mu. - uniosłam wzrok i popatrzyłam mu prosto w oczy. - Zayn, proszę!
-Powiedziałem
Ci, że jeśli to się powtórzy...
-Nie
powtórzy! - przerwałam mu, krzycząc odrobinę za głośno. Zacisnęłam usta w wąską
kreskę. - To Louis, znasz go! Będzie przeżywał to bardziej niż ja!
-To
twój brat! Nie uważasz, że powinien wiedzieć, że to znowu się zaczyna?
-Pójdę
do lekarza. Poproszę o te same leki i będzie dobrze. - próbowałam się
uśmiechnąć, ale pewnie przypominało to jakimś grymas, niż uśmiech.
-Pod
warunkiem, że pojadę z tobą. - zauważył, że chcę się sprzeciwić, więc się
zaśmiał. - No chyba, że wolisz, żebym mu powiedział.
Szybko
pokręciłam głową i upiłam łyka gorącego napoju. Przez dłuższą chwilę
siedzieliśmy w ciszy. Ani on, ani tym bardziej ja, nie spieszyliśmy się z
rozpoczęciem rozmowy. Wcale mi to nie przeszkadzało. W sumie... o czym niby
miałabym z nim rozmawiać? O pogodzie? Czy może mielibyśmy kontynuować temat
mojej powracającej choroby psychicznej?
Póki
co wracają sny. Jeśli nie zgłoszę się do specjalisty, zacznie się pogarszać.
Będę się dusić, krzyczeć na środku
ulicy, uciekać przed czymś - lub kimś - fizycznie nieistniejącym, może zdarzy
mi się zemdleć kilka razy. Nie mogę do tego dopuścić.
Zauważyłam,
że Zayn dziwnie mi się przygląda. No tak, siedzę skulona, wpatruję się w jeden
punkt i mamroczę pod nosem. Prawdziwa wariatka, prawda? Uniosłam brew i
spojrzałam na niego pytająco. Pokręcił głową, jakby się rozmyślił, więc
wzruszyłam ramionami. Dopiłam herbatę i odstawiłam pusty kubek na stolik.
-Idziesz
zapalić? - mruknęłam w kierunku mężczyzny i nie czekając na odpowiedź, wstałam.
Wyszłam
na taras i oparłam się łokciami o barierkę. Odpaliłam papierosa i zaciągnęłam
się dymem. Powoli wypuszczałam go z płuc, patrząc jak znika gdzieś pod
rozgwieżdżonym niebem.
-Wiesz...
- zaczęłam, kiedy stanął koło mnie. - Kiedy ma się te kilkanaście lat, śmierć
wydaję się być tak odległa, jakby wcale nas nie dotyczyła. Jak te gwiazdy.
Przekonałam się, że to nie jest prawda. Byłam już tak blisko, byłam jedną nogą
w pieprzonym grobie. - prychnęłam cicho. - Jak byłam młodsza, często z Louisem
kładliśmy się na trawie i patrzyliśmy w niebo. On widział setki spadających
gwiazd, ja ani jednej. I kiedy w szpitalu, po raz pierwszy, udało mi się ją
zobaczyć, byłam zbyt podekscytowana i nie zdążyłam pomyśleć życzenia na czas.
Ale ono i tak się spełniło. Pragnęłam wyrwać się stamtąd tak bardzo, że stało
się to moim celem życiowym, a nie tylko głupim marzeniem. Znalazłam go. Nie
sądziłam jednak, że weźmie mnie do siebie tak po prostu. Dlatego nie chcę go
martwić. On jest za dobry.
-Moja
mama zawsze mówiła, że prawdziwe gwiazdy świecą cały czas, ale dają zauważyć
się tylko nocą. Tommo taki jest. On jest twoją spadającą gwiazdą, Kira.
Uśmiechnęłam
się pod nosem. Kto by przypuszczał, że kiedykolwiek będę w stanie z nim
normalnie porozmawiać? Był dla mnie zagadką. Miał wiele twarzy. No, może nie
pięćdziesiąt, jak bohater książki, którą kiedyś czytałam, ale jednak. Raz był
zupełnie obojętny, za chwilę stawał się opryskliwym egoistą, by po sekundzie
mógł opowiadać mi o gwiazdach. Kompletnie tego nie rozumiałam.
-Idź
spać, mała. Rano zabieram cię do lekarza.
Rozmawiałam
z doktorem Scottem już prawie dwie godziny. Powiedziałam mu, że zależy mi na
jednorazowej sesji. Zayn dał mi wystarczającą ilość pieniędzy, chociaż
obiecałam, że po wypłacie i tak mu oddam.
Po
raz kolejny musiałam wracać do tamtych wydarzeń. Psychiatra upierał się, że do
następnej wizyty dostałby całą moją dokumentację ze szpitala, że tak byłoby mu
lżej. Nie chciałam, więc opowiadałam mu o rozwinięciu się choroby, od czego
wszystko się zaczęło, o przebiegu leczenia, terapiach i innych pierdołach. Pytał,
czy nie chcę wrócić na terapię, mówił, że zajęcia z pewnością by mi pomogły.
Kategorycznie odmówiłam. W końcu przepisał mi tabletki i wyszłam z gabinetu.
-Wszystko
dobrze? - spytał Mulat, gdy tylko wsiadłam do samochodu. Zapięłam pas.
-Całkiem
okej. - mruknęłam.
Po
drodze do domu zajechaliśmy do apteki i sklepu spożywczego. Wykupiłam leki i
zrobiliśmy zakupy do domu, bo w lodówce nie było nic, oprócz światła i piwa. Zayn
biegał po supermarkecie i wrzucał poszczególne produkty do koszyka. Ja
chodziłam i niczego nie dotykałam. Przesuwałam się za nim jak cień. Nie zwracał
na mnie zbytnio uwagi, więc miałam okazję mu się dobrze przyjrzeć. Cóż. Powiedzieć,
że jest przystojny to zdecydowanie zbyt mało. On jest po prostu zabójczo piękny.
Te intensywnie brązowe oczy, które ciemniały za każdym razem, kiedy się
denerwował. Te ostre, wyraziste rysy twarzy. Fryzura, nad którą spędzał
przynajmniej godzinę każdego ranka, sprawiała wrażenie, jakby przed chwilą
wstał. Ta, że niby artystyczny nieład. Stanął na chwilę bokiem i przyglądał się
opakowaniom płatków śniadaniowych. Widziałam, że się zastanawia, bo delikatnie
przygryzł dolną wargę i zmrużył powieki. Zjechałam wzrokiem na jego pełne,
malinowe usta. Zazwyczaj wygięte były w leniwym, ale jakże seksownym
półuśmiechu. Nieświadomie sama też przygryzłam wargę. Zayn chyba zorientował
się, że bezczelnie się na niego gapię, bo spojrzał na mnie wyraźnie rozbawiony.
Przewróciłam oczyma i mruknęłam, żeby się pospieszył. Powolnym krokiem ruszył,
dając mi kolejną chwilę na oględziny. Nawet w jego sposobie chodzenia było coś
specyficznego. Poruszał się pewnie, z wysoko uniesioną głową i praktycznie
zawsze dłonie miał wsunięte w przednie kieszenie spodni. Doskonale zdawał sobie
sprawę z tego, jak działa na płeć przeciwną. I właśnie to było w nim
denerwujące. Zauważyłam, że lubi blondynki, bo mrugał okiem do każdej, która
zawiesiła na nim spojrzenie. Do tego dochodził ten seksowny, lekko zachrypnięty
baryton. Nawet wdał się w niewinny flirt z hostessą, reklamującą sery. Po kilku
minutach prychnęłam, podeszłam do niego i wzięłam pod rękę.
-Skarbie,
pospiesz się, dzieciaki czekają. - uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na
zaskoczoną dziewczynę. - Przepraszam panią za męża. Czasami specjalnie udaje
zainteresowanego.
Odciągnęłam
go od stoiska i zaczęłam głośno się śmiać. Jemu, najwyraźniej, nie było do
śmiechu.
-Kurwa,
prawie dała mi swój numer! - warknął niezadowolony. Wzruszyłam ramionami. -
Poza tym wcale nie wyglądasz na matkę. Tym bardziej na moją żonę.
-Mam
to gdzieś. Przykro mi Zayn, dzisiaj nici z seksu. - skwitowałam z miną mentora,
po czym znów wybuchłam śmiechem.
Obraził
się i nie odezwał się do mnie aż do końca zakupów. Nie robiło mi to dużej
różnicy. Staliśmy w długiej kolejce do kasy, z pełnym wózkiem. Czego on tyle
nabrał? Oprócz naszej kasy, otwarta była tylko jedna, więc ludzie pchający się
jak najbliżej, zmusili mnie do przysunięcia się do Malika. Klatką piersiową
prawie stykałam się z jego plecami. Nigdy nie zwracałam uwagi na jego ubiór.
Dziś ubrany był w ciemne dżinsy, które luźno zwisały z jego bioder, białą
koszulkę i skórzaną kurtkę. Śmiało mogłam przyznać, że uwielbiałam jego
tatuaże, chociaż wielu z nich nie widziałam z bliska. Jako tatuażystka-amatorka
widziałam w tym dużo więcej niż bezsensowne malunki tuszem na jego ciele. Pachniał czekoladą. Jak zwykle. No, oprócz
dymu papierosowego, drogich perfum i proszku do prania. Czekolada. Skąd, do
cholery?
-Ruszysz
się wreszcie?
Zayn
wyrwał mnie z rozmyśleń. Zakupy miał spakowane w cztery reklamówki, a ja
najwyraźniej blokowałam kolejkę. Ups. Przeprosiłam starszego pana, stojącego za
mną i wyszliśmy ze sklepu. Spakowaliśmy torby do bagażnika i wsiedliśmy do
auta. Włączyłam radio i ruszyliśmy. Usłyszałam charakterystyczny wstęp i po
chwili z głośników zaczęła wydobywać się piosenka One Direction. Widziałam jak zacisnął
ręce na kierownicy, więc szybko zmieniłam stację.
-Właściwie
to dlaczego to ci tak przeszkadza? - popatrzyłam na niego nieco zdziwiona.
-To
dla mnie już zamknięty rozdział. Nie skończył się zbyt dobrze. - mruknął, nie
spuszczając wzroku z drogi.
-Chodzi
o Perrie? - wypaliłam. Dopiero po sekundzie zdałam sobie sprawę z tego, co
narobiłam. Zatrzymał się z piskiem opon.
-O
czym ty do cholery mówisz? - warknął, a mnie przeszły ciarki. Zacisnęłam usta.
- Mów!
-J-ja...
- zająknęłam się. Czułam jak zalewam się rumieńcem. - Wiem, że byliście
zaręczeni. Widziałam wasze zdjęcia w twoim domu. Kochałeś ją. Waliyha
powiedziała mi wtedy, że ona wydawała się być wspaniała. Zraniła cię, prawda?
-Gówno
wiesz. - prychnął. Złapał kluczyk w dłoń, ale nie przekręcił go w stacyjce. -
Ty nie czułabyś się jak śmieć, gdyby twój najlepszy przyjaciel przespał się z
osobą, którą kochasz najmocniej na świecie?
-Harry?
- udałam głupią. Nie wiem co zrobiłby Liamowi, gdyby domyślił się, że to on mi
o wszystkim opowiedział.
-Harry
był zbyt zajęty pieprzeniem twojego brata. - mruknął, a we mnie zagotowała się
krew. Jak on śmiał?
-Odszczekaj
to. - zacisnęłam dłoń na jego ramieniu, wbijając w nie paznokcie.
-Taka
prawda, mała. Louis był w nim ślepo zakochany, a ten frajer złamał mu serce. A
ty zaraz złamiesz sobie paznokietki, kochana. - strzepnął z ręki moją dłoń,
którą od razu wcisnęłam między kolana. Miałam ochotę wcisnąć się w fotel i
zniknąć.
-Wiesz
co, Zayn? - powiedziałam szeptem. Spojrzał na mnie, a ja ciągle wpatrywałam się
w swoje dłonie. - Myślałam, że jesteś inny. Nie wiem czy to przez te twoje
teksty o gwiazdach, czy przez to, co wydarzyło się w Bradford, ale naprawdę
myślałam, że śmiało mogę nazwać cię przyjacielem. Dwa razy byłeś świadkiem
mojego ataku, pomogłeś mi, zabrałeś do lekarza... Teraz jednak zdałam sobie
sprawę, że cię nie znoszę. Jesteś bezczelny, chamski, chociaż wiem, że to tylko
przykrywka, bo gdzieś głęboko, w tym twoim idealnym ciałku, wciąż kryje się
mały chłopiec, który boi się komukolwiek zaufać i się otworzyć. - podniosłam
wzrok i spojrzałam na jego zaskoczoną twarz. - A teraz wybacz, ale mam ochotę
na spacer.
Wysiadłam
z auta, trzaskając drzwiami. Odjechał od razu. Usiadłam na krawężniku i głośno
wciągnęłam powietrze. Przecież ja nawet nie wiem gdzie jestem i jak mam wrócić
do domu. Brawo, Kira, nie umiesz chociaż raz zatrzymać języka za zębami?
***
Rozdział niesprawdzony. Za jakiekolwiek błędy przepraszam :)
Rozdział P-E-R-F-E-K-C-Y-J-N-Y ;o
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się żal Kiry podczas jej snu, serio.
No i nadal wierzę w to, że Malik przejrzy w końcu na oczy i sie ogarnie w stosunku do niej. Chce goracy romans! :D
Jedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytałam. Pozdrawiam i życzę dużo weny. <3
OdpowiedzUsuńkiedy next? ~cleo
rozdziały dodaję systematycznie, we wtorki :>
UsuńKocham ,kocham i kocham. Chcę już nn.@mortajuliana
OdpowiedzUsuńOł Yeah.Jesu, ale jestem podjarana tym rozdziałem.Sądzę że jesli napisałabym w komentarzu tylko jedno słowo czyli w tym przypadku : "zajebiste" nie zmieniło by to postaci komentarza także : ZAJEBISTE
OdpowiedzUsuńChce więcej !!!!!!!!!!!!!!! ;3
OdpowiedzUsuń~Aga
Poprostu świetny nie ma słów żeby to opisać :-D
OdpowiedzUsuńŚciskam Mela
WOW przeczytałam teraz wszystkie i szczerze przyznaje masz talent. Zazdroszczee cii. Czekam na następny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGenialny jak zawsze kocham to ff
OdpowiedzUsuń@LoloOficiall
Jaram się rozdziałem omg!
OdpowiedzUsuńKocham Ciebie i tego bloga ♥
To jeden z lepszych jakie czytam
Rozdział niesamowityczekam na next kochana
Omg,cudo :D z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńduuużo weny życzę ;) Powinnaś napisać książkę!:D
Genialne xD
OdpowiedzUsuńOmg, jaki świetny rozdział! Tyle się dzieje! W ogóle to pozdrawiam, jest 1 w nocy, a ja czytam i komentuję blogi. Idealna pora, haha.
OdpowiedzUsuńByłam ponownie szczerze zaskoczona zachowaniem Zayna. Widać w chłopaku obudziło się sumienie i powróciły ludzkie uczucia. Czas najwyższy. Nie spodziewałam się, że tak ochoczo zaoferuje się, żeby zabrać Kirę do lekarza. Miłe zaskoczenie.
A już myślałam, że go polubię. A on znów zachowuje się jak idiota i nie potrafi zatrzymać niektórych słów dla siebie. no ja pierdole, co za idiota. Biedna Kira. Ale dobrze, że dziewczyna mu nagadała. Może Zayn W KOŃCU zrozumie samego siebie? Eh... Malik, debilu.
Tak jak wspominałam, rozdział świetny. Czekam na następny i pozdrawiam! x
Your perfect imperfections
:O idealnym ciałku , ładnie to zabrzmiało hihi :)
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny , dobrze mu powiedziała
OBY TAK DALEJ KIRA !:*
Ok , teraz,jeżeli pozwolisz, zaproszę cię na mojego bloga:http://reallyiloveyou.blogspot.com/
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny :)
Nobody :*
U mnie new, zapraszam ;)
OdpowiedzUsuń