wtorek, 2 września 2014

Dwa.

Nie musiałam długo czekać. Faceci załatwili mi dresy, biały t-shirt i szarą, rozpinaną bluzę. Wolałam nie wiedzieć skąd je wzięli. Wypisałam się, nawet nie dowiedziawszy się, co było przyczyną mojej krótkiej śpiączki. Po chwili siedziałam w srebrnym audi Nialla. Do mieszkania Louisa dotarliśmy w nie więcej niż dziesięć minut. Weszliśmy do środka, a ja oniemiałam. Z zewnątrz kamienica wyglądała najzwyczajniej na świecie. Czerwona cegła, płaski dach.. A w środku? Cudo. Lou miał dwupoziomowe mieszkanie, piętra połączone były ze sobą spiralnymi, wąskimi schodami. Z salonu na dole, przez szklane drzwi, wychodziło się do sporej wielkości ogródka. Sam salon był ogromny. Urządzony w stylu nowoczesnym, lecz było tu niezwykle przytulnie. Ciągle zastanawiałam się, po co mojemu bratu takie wielkie mieszkanie. Podeszłam do wyjścia na taras. Oparłam się o szybę i wpatrzyłam się w spadające z nieba płatki śniegu. Wiedziałam, że i tak zaraz znikną, było za ciepło, by biały puch utrzymał się dłużej. Westchnęłam cicho. Usłyszałam za sobą kroki, więc się odwróciłam i wpadłam prosto w ramiona Louisa.
-Na górze jest wolny pokój. Możesz tu zostać na ile tylko chcesz. - zaśmiał się i rozczochrał mi włosy.
-Na zawsze? - spytałam cicho i dałam mu kuksańca w bok.
-No jasne. Musimy jechać na zakupy, bo z tego co zauważyłem, nie masz ze sobą zbyt wielu rzeczy.
Zaśmiałam się cicho i oswobodziłam się z jego objęcia. Z salonu przeszłam do kuchni i chwyciłam za czajnik. Spytałam brata czy chce herbaty. Kiwnął głową, więc wstawiłam wodę i wyciągnęłam z szafki dwa kubki. Oczywiście zajęło mi chwilę dojście do tego, że aby otworzyć szafkę, trzeba delikatnie ją popchnąć, aż do cichego kliknięcia.
-No wiesz.. wszystko co mam to ten stylowy dres i dokumenty. Tamte ciuchy pewnie dawno wylądowały w szpitalnym śmietniku. Tylko... - zerknęłam na lewą dłoń i zmarszczyłam brwi.
-Tego szukasz? - Niall pojawił się znikąd. Wyciągnął dłoń przed siebie i wręczył mi pierścionek. Sama dziwiłam się, że po tylu latach wciąż mieści mi się na palec.
-Jej, dzięki! - uśmiechnęłam się szeroko do blondyna. Jemu też wyciągnęłam kubek. - Lou, ale całą kasę, którą ukradłam Markowi wydałam na podróż.
-Nie przejmuj się. - oboje zaśmiali się głośno. - uwierz mi słońce, że przez pięć lat kariery uzbieraliśmy tyle, że do końca życia nie musimy szukać pracy.
Kiwnęłam głową i zalałam herbaty wrzątkiem. Po minucie siedzieliśmy w salonie i śmialiśmy się z jakiegoś durnego programu w telewizji. Lou spytał, czy nie chcę zobaczyć swojego pokoju. Kiwnęłam głową.
-Musisz wejść na górę, drzwi po prawej stronie.
Odstawiłam kubek na stolik i zrobiłam tak jak mi kazał. Pokonałam dwadzieścia jeden stopni i zatrzymałam się na chwilę na korytarzu. Jasne panele idealnie komponowały się z bordową farbą. Nie dostrzegłam na ścianie żadnych obrazów, zdjęć, lub innych pamiątek. Wzruszyłam ramionami i nacisnęłam klamkę po prawej stronie. Zrobiłam krok do przodu i zamarłam. Przede mną stał wysoki mężczyzna, o nieco ciemnej karnacji. Był.. piękny. Nie przystojny, nie słodki, nie... Piękny, po prostu. Wyglądał jakby dopiero wstał. Czarne włosy, postawione do góry, miał w lekkim nieładzie, a kilkudniowy zarost tylko dodawał mu uroku. Był w samych bokserkach, więc dostrzegłam masę tatuaży, zdobiących jego ciało. Idealnie wyrzeźbione mięśnie, wręcz kusiły, by przejechać po nich palcem. Uniosłam wzrok i spojrzałam prosto w oczy, których barwa przypominała mi... kawę. Nerwowo przygryzłam wargę.
-A ty, do cholery, kim jesteś?
Mruknął ledwo słyszalnie, chociaż wyczułam w jego głosie pewną wrogość. Ja jednak dalej stałam bez słowa i dosłownie chłonęłam jego piękno. Zaśmiał się ironicznie i pomachał mi dłonią przed oczyma. Poczułam miłą woń czekolady.
-J-ja.. - odchrząknęłam cicho. - przepraszam.
I tyle mnie widział. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i weszłam do pokoju na przeciwko. Tak, mój kochany Lou ciągle miał problemy z odróżnianiem stron. Przewróciłam oczyma.
Pokój był równie niesamowity, co reszta mieszkania. Ściany były jasnoniebieskie, a pomieszczenie też było wyłożone jasnymi panelami, ale na środku podłogi leżał puchaty, biały dywan. Metalowe łóżko, też białe, nakryte było pościelą bardzo zbliżoną kolorem do farby na ścianach. Poza tym meblem, w pokoju było tylko małe biurko i szafa. Wyjrzałam przez okno i z oczywiście pozytywnym zaskoczeniem odkryłam, że mam balkon. Uśmiechnęłam się w duchu. Zajrzałam do szuflad w biurku i do szafy, żeby upewnić się, że na pewno nikt tu nie mieszka. Pusto. Zaśmiałam się radośnie. Wyszłam z sypialni, zamykając za sobą cicho drzwi. Zeszłam powoli po schodach, lecz zatrzymałam się w połowie, słysząc dosyć ciekawą rozmowę.
-Wiecie, miło by było, gdybyście mnie chociaż poinformowali, że będzie z nami mieszkała jakaś laska. - mruknął mulat.
-Kurwa, Zayn. Kira to moja siostra, a nie jakaś laska! - Louis uniósł głos,  a mnie przeszedł niemiły dreszcz. - Poza tym skąd miałem wiedzieć, że coś jej się stało? Dopiero dziś rozmawiałem z nią pierwszy raz od pieprzonych dziewięciu lat!
-Tommo, nie mogłeś mi tego powiedzieć, jak niosłem ją trzynaście kilometrów na rękach do szpitala, bo oboje byliście zbyt pijani, żeby utrzymać się na nogach? - prychnął.
Najwyraźniej ich rozmowa się skończyła, bo usłyszałam kroki, a po chwili stanęłam twarzą w twarz z czarnowłosym. Poczułam, jak na moje policzki wkrada się rumieniec, więc ominęłam go i weszłam do salonu. Usiadłam obok Nialla, który ze spuszczoną głową, wpatrywał się w kubek z parującą herbatą.
-To był chyba zły pomysł. - szepnęłam cicho, raczej do siebie, niż do nich. - Może powinnam wrócić.
-Kira, co ty wygadujesz? Po tym co powiedział lekarz, nigdy cię stąd nie puszczę. - Louis wydawał się brzmieć zupełnie szczerze.
-A właściwie co powiedział? - zerknęłam na niego i uniosłam brew. Niall w dalszym ciągu się nie odzywał. Lou podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce. Ściągnął moją bluzę i zrzucił ją na podłogę.
-To. - wskazał na moje przedramiona. Całe nadgarstki miałam w cienkich, białych bliznach, nawet tatuaże tego nie maskowały. Znów oblałam się rumieńcem. - To, że jesteś cała posiniaczona, wychudzona i takie tam. Boże, co się tam z tobą działo?
-Louis, to nie tak.. nie chciałam się zabić, jeśli to ci chodzi po głowie. Po prostu czasem było mi za ciężko. - przełknęłam wielką gulę, która narosła mi w gardle. - a siniaki... to akurat wina Marka.
-Chyba go zabiję.. - brat podniósł się z kanapy i zaczął krążyć po pokoju. - za co?
-Za wszystko. Za pytania o ciebie, za jedynki w szkole, za pięciominutowe spóźnienie... stał się taki, odkąd zaczęliście być sławni.
Louis westchnął, ale nic już nie powiedział. Powiedział tylko, że zaraz pojedziemy na zakupy i poszedł na górę. Niall posłał mi szeroki uśmiech i stwierdził, że pojedzie z nami. Ucieszyłam się. Strasznie go polubiłam, mimo, że on też pewnie był przed trzydziestką. Wstałam i poszłam za bratem. Drzwi do jego pokoju były otwarte, więc weszłam do środka. Akurat się przebierał, więc po prostu zaczęłam się rozglądać. Podeszłam do ogromnej tablicy korkowej, na której przypięte było mnóstwo zdjęć i innych, najwyraźniej ważnych mu rzeczy. Znalazłam nawet kilka naszych wspólnych zdjęć, jeszcze z mojego dzieciństwa. Odpięłam jedno, gdyż szczególnie przyciągnęło moją uwagę. Spałam, nakryta po uszy, a na pierwszym planie widniała uśmiechnięta twarz Louisa. Fajnie wiedzieć, że kiedy ja śniłam o księciu z bajki, on robił sobie selfie. Pokręciłam rozbawiona głową i odwróciłam zdjęcie. Z tyłu, na  białym tle, czarnym tuszem napisane były dwie linijki słów.
"Nie możesz iść do łóżka bez filiżanki herbaty. Może to dlatego mówisz przez sen"
Postanowiłam go o to spytać, ale ponaglił mnie i wyszedł. Położyłam zdjęcie na biurku i pogoniłam za nim.
Wróciliśmy do domu po kilku godzinach. Nogi mi dosłownie odpadały, ale byłam bardzo szczęśliwa. Kupiłam sobie masę ciuchów, letnich, zimowych i na wiosenno-jesienną porę. Oprócz tego kilkanaście par butów na każdą okazję, telefon, nowiutki laptop, kupę kosmetyków i inne pierdoły, potrzebne nastolatce.
Kilka dziewczyn rozpoznało Lou i Nialla, i nie odpuściły im wspólnych zdjęć. Mężczyźni z wielką chęcią spełnili ich prośbę, tłumacząc się tym, że nawet po pięciu latach są ogromnie wdzięczni swoim fankom, za wszystko co dla nich zrobiły. Poszliśmy coś zjeść w jednej z restauracji w centrum handlowym. Lou wziął też hamburgera na wynos, zapewne dla Zayna. Pan Przerośnięte Ego nie mógł sam sobie czegoś ugotować?
Poukładałam rzeczy w szafie i zajęłam dwie półki we wspólnej łazience na górze. Jedna była na dole, ale do tej było mi zdecydowanie bliżej. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel i przebrałam się w legginsy i luźny sweter. Mokre włosy splotłam w warkocz i zeszłam na dół, gdzie reszta domowników oglądała telewizję. Wepchnęłam tyłek między brata, a blondyna. Niall objął mnie ramieniem, na co zareagowałam cichym chichotem. Wcale nie czułam tej różnicy wieku, może dlatego, że oni wciąż wyglądali jak nastolatkowie.
-Hej, a co z resztą zespołu? Z tego co mi się wydaje to było was pięciu.
Nie spodziewałam się takiej reakcji. Louis się skrzywił, Niall gorzko się zaśmiał, a Zayn zacisnął dłonie w pięści.
-Okej, zapomnijcie, że spytałam. - Wzruszyłam ramionami i też wlepiłam wzrok w ekran. Leciała jakaś nudna komedia, więc po chwili Lou wyłączył odbiornik. - Wiecie, że nigdy, ale to przenigdy, nie słyszałam ani jednej waszej piosenki? Oczywiście, słyszałam jak Tommo wyje pod prysznicem, ale nic więcej.
Mężczyźni zaśmiali się głośno, ale Mulat wzruszył ramionami, jakby go to nie obchodziło. Niall wstał i bez słowa wyszedł, jednak wrócił, na dodatek z czarną gitarą w ręku.
-Zawsze możemy to zmienić. - mrugnął do reszty, na co Lou klasnął w dłonie, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Na mnie nie liczcie. - mruknął Zayn i założył ręce na piersi.
Mój brat szepnął blondynowi, coś co brzmiało jak "Little things" a Niall zaczął grać. Już po pierwszej zwrotce śmiało mogłam stwierdzić, że to piękna piosenka. Kolejne wersy również były miłe dla ucha, szczególnie w wykonaniu Horana, ale to zwrotka zaśpiewana przez Louisa sprawiła, że łzy pociekły mi po policzkach.


"You can't go to bed without a cup of tea.
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me."

Wtuliłam się w brata, który ucałował czubek mojej głowy. Niall odstawił gitarę, a Zayn mruknął coś na kształt "słodko". Ironia jego wypowiedzi lekko zakuła mnie w serce. Wstałam i podeszłam do wieszaka na korytarzu. Wzięłam z torebki paczkę Marlboro i wyszłam na taras. Chłodny wiatr od razu uderzył, a ja lekko zadrżałam. Wsunęłam papierosa między wargi i odpaliłam go, głęboko się zaciągając. Usłyszałam otwieranie drzwi i kroki za sobą. Po chwili Mulat opierał się o barierkę po mojej lewej stronie i wyciągał z paczki Camela. Przewróciłam oczyma, ale nie powiedziałam ani słowa. Zayn chyba to zauważył, więc zaśmiał się krótko.
-Ile ty masz w ogóle lat? Szesnaście? - prychnął cicho.
-Wolę wyglądać na szesnaście, niż na czterdzieści.
Odpowiedziałam równie zgryźliwym tonem i zgasiłam niedopałek w popielniczce. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i weszłam do mieszkania.


***

Witam Was z drugim rozdziałem. Szczerze? Jest taki sobie, nic się nie dzieje, ogólnie nudny. Ale cóż, musi się jakoś to wszystko zacząć, prawda?
Jak tam po pierwszym dniu w szkole? Mnie najbardziej dobił przedmiot "biuro rachunkowe". Tragedia!
Komentujcie, hejtujcie, róbcie to, co do was należy. Buźka ;*

3 komentarze:

  1. Boooski <3 Pewnie będzie z Zayn'em :D A przynajmniej mam taką nadzieję :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się nawet bardzo czekam na nexta pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Natychmiast zabieram się za czytanie następnego ;)

    OdpowiedzUsuń