Nie musiałam długo czekać. Faceci
załatwili mi dresy, biały t-shirt i szarą, rozpinaną bluzę. Wolałam nie
wiedzieć skąd je wzięli. Wypisałam się, nawet nie dowiedziawszy się, co było
przyczyną mojej krótkiej śpiączki. Po chwili siedziałam w srebrnym audi Nialla.
Do mieszkania Louisa dotarliśmy w nie więcej niż dziesięć minut. Weszliśmy do
środka, a ja oniemiałam. Z zewnątrz kamienica wyglądała najzwyczajniej na
świecie. Czerwona cegła, płaski dach.. A w środku? Cudo. Lou miał dwupoziomowe
mieszkanie, piętra połączone były ze sobą spiralnymi, wąskimi schodami. Z
salonu na dole, przez szklane drzwi, wychodziło się do sporej wielkości
ogródka. Sam salon był ogromny. Urządzony w stylu nowoczesnym, lecz było tu
niezwykle przytulnie. Ciągle zastanawiałam się, po co mojemu bratu takie
wielkie mieszkanie. Podeszłam do wyjścia na taras. Oparłam się o szybę i
wpatrzyłam się w spadające z nieba płatki śniegu. Wiedziałam, że i tak zaraz
znikną, było za ciepło, by biały puch utrzymał się dłużej. Westchnęłam cicho.
Usłyszałam za sobą kroki, więc się odwróciłam i wpadłam prosto w ramiona Louisa.
-Na górze jest wolny pokój.
Możesz tu zostać na ile tylko chcesz. - zaśmiał się i rozczochrał mi włosy.
-Na zawsze? - spytałam cicho i
dałam mu kuksańca w bok.
-No jasne. Musimy jechać na
zakupy, bo z tego co zauważyłem, nie masz ze sobą zbyt wielu rzeczy.
Zaśmiałam się cicho i
oswobodziłam się z jego objęcia. Z salonu przeszłam do kuchni i chwyciłam za
czajnik. Spytałam brata czy chce herbaty. Kiwnął głową, więc wstawiłam wodę i
wyciągnęłam z szafki dwa kubki. Oczywiście zajęło mi chwilę dojście do tego, że
aby otworzyć szafkę, trzeba delikatnie ją popchnąć, aż do cichego kliknięcia.
-No wiesz.. wszystko co mam to
ten stylowy dres i dokumenty. Tamte ciuchy pewnie dawno wylądowały w szpitalnym
śmietniku. Tylko... - zerknęłam na lewą dłoń i zmarszczyłam brwi.
-Tego szukasz? - Niall pojawił
się znikąd. Wyciągnął dłoń przed siebie i wręczył mi pierścionek. Sama dziwiłam
się, że po tylu latach wciąż mieści mi się na palec.
-Jej, dzięki! - uśmiechnęłam się
szeroko do blondyna. Jemu też wyciągnęłam kubek. - Lou, ale całą kasę, którą
ukradłam Markowi wydałam na podróż.
-Nie przejmuj się. - oboje
zaśmiali się głośno. - uwierz mi słońce, że przez pięć lat kariery uzbieraliśmy
tyle, że do końca życia nie musimy szukać pracy.
Kiwnęłam głową i zalałam herbaty
wrzątkiem. Po minucie siedzieliśmy w salonie i śmialiśmy się z jakiegoś durnego
programu w telewizji. Lou spytał, czy nie chcę zobaczyć swojego pokoju.
Kiwnęłam głową.
-Musisz wejść na górę, drzwi po
prawej stronie.
Odstawiłam kubek na stolik i
zrobiłam tak jak mi kazał. Pokonałam dwadzieścia jeden stopni i zatrzymałam się
na chwilę na korytarzu. Jasne panele idealnie komponowały się z bordową farbą.
Nie dostrzegłam na ścianie żadnych obrazów, zdjęć, lub innych pamiątek.
Wzruszyłam ramionami i nacisnęłam klamkę po prawej stronie. Zrobiłam krok do
przodu i zamarłam. Przede mną stał wysoki mężczyzna, o nieco ciemnej karnacji.
Był.. piękny. Nie przystojny, nie słodki, nie... Piękny, po prostu. Wyglądał
jakby dopiero wstał. Czarne włosy, postawione do góry, miał w lekkim nieładzie,
a kilkudniowy zarost tylko dodawał mu uroku. Był w samych bokserkach, więc
dostrzegłam masę tatuaży, zdobiących jego ciało. Idealnie wyrzeźbione mięśnie,
wręcz kusiły, by przejechać po nich palcem. Uniosłam wzrok i spojrzałam prosto
w oczy, których barwa przypominała mi... kawę. Nerwowo przygryzłam wargę.
-A ty, do cholery, kim jesteś?
Mruknął ledwo słyszalnie, chociaż
wyczułam w jego głosie pewną wrogość. Ja jednak dalej stałam bez słowa i
dosłownie chłonęłam jego piękno. Zaśmiał się ironicznie i pomachał mi dłonią
przed oczyma. Poczułam miłą woń czekolady.
-J-ja.. - odchrząknęłam cicho. -
przepraszam.
I tyle mnie widział. Zatrzasnęłam
za sobą drzwi i weszłam do pokoju na przeciwko. Tak, mój kochany Lou ciągle
miał problemy z odróżnianiem stron. Przewróciłam oczyma.
Pokój był równie niesamowity, co
reszta mieszkania. Ściany były jasnoniebieskie, a pomieszczenie też było
wyłożone jasnymi panelami, ale na środku podłogi leżał puchaty, biały dywan.
Metalowe łóżko, też białe, nakryte było pościelą bardzo zbliżoną kolorem do
farby na ścianach. Poza tym meblem, w pokoju było tylko małe biurko i szafa.
Wyjrzałam przez okno i z oczywiście pozytywnym zaskoczeniem odkryłam, że mam
balkon. Uśmiechnęłam się w duchu. Zajrzałam do szuflad w biurku i do szafy,
żeby upewnić się, że na pewno nikt tu nie mieszka. Pusto. Zaśmiałam się
radośnie. Wyszłam z sypialni, zamykając za sobą cicho drzwi. Zeszłam powoli po
schodach, lecz zatrzymałam się w połowie, słysząc dosyć ciekawą rozmowę.
-Wiecie, miło by było, gdybyście
mnie chociaż poinformowali, że będzie z nami mieszkała jakaś laska. - mruknął
mulat.
-Kurwa, Zayn. Kira to moja
siostra, a nie jakaś laska! - Louis uniósł głos, a mnie przeszedł niemiły dreszcz. - Poza tym
skąd miałem wiedzieć, że coś jej się stało? Dopiero dziś rozmawiałem z nią
pierwszy raz od pieprzonych dziewięciu lat!
-Tommo, nie mogłeś mi tego
powiedzieć, jak niosłem ją trzynaście kilometrów na rękach do szpitala, bo
oboje byliście zbyt pijani, żeby utrzymać się na nogach? - prychnął.
Najwyraźniej ich rozmowa się
skończyła, bo usłyszałam kroki, a po chwili stanęłam twarzą w twarz z
czarnowłosym. Poczułam, jak na moje policzki wkrada się rumieniec, więc
ominęłam go i weszłam do salonu. Usiadłam obok Nialla, który ze spuszczoną
głową, wpatrywał się w kubek z parującą herbatą.
-To był chyba zły pomysł. -
szepnęłam cicho, raczej do siebie, niż do nich. - Może powinnam wrócić.
-Kira, co ty wygadujesz? Po tym
co powiedział lekarz, nigdy cię stąd nie puszczę. - Louis wydawał się brzmieć
zupełnie szczerze.
-A właściwie co powiedział? -
zerknęłam na niego i uniosłam brew. Niall w dalszym ciągu się nie odzywał. Lou
podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce. Ściągnął moją bluzę i zrzucił ją na
podłogę.
-To. - wskazał na moje
przedramiona. Całe nadgarstki miałam w cienkich, białych bliznach, nawet
tatuaże tego nie maskowały. Znów oblałam się rumieńcem. - To, że jesteś cała
posiniaczona, wychudzona i takie tam. Boże, co się tam z tobą działo?
-Louis, to nie tak.. nie chciałam
się zabić, jeśli to ci chodzi po głowie. Po prostu czasem było mi za ciężko. -
przełknęłam wielką gulę, która narosła mi w gardle. - a siniaki... to akurat
wina Marka.
-Chyba go zabiję.. - brat
podniósł się z kanapy i zaczął krążyć po pokoju. - za co?
-Za wszystko. Za pytania o
ciebie, za jedynki w szkole, za pięciominutowe spóźnienie... stał się taki,
odkąd zaczęliście być sławni.
Louis westchnął, ale nic już nie
powiedział. Powiedział tylko, że zaraz pojedziemy na zakupy i poszedł na górę.
Niall posłał mi szeroki uśmiech i stwierdził, że pojedzie z nami. Ucieszyłam
się. Strasznie go polubiłam, mimo, że on też pewnie był przed trzydziestką.
Wstałam i poszłam za bratem. Drzwi do jego pokoju były otwarte, więc weszłam do
środka. Akurat się przebierał, więc po prostu zaczęłam się rozglądać. Podeszłam
do ogromnej tablicy korkowej, na której przypięte było mnóstwo zdjęć i innych,
najwyraźniej ważnych mu rzeczy. Znalazłam nawet kilka naszych wspólnych zdjęć,
jeszcze z mojego dzieciństwa. Odpięłam jedno, gdyż szczególnie przyciągnęło
moją uwagę. Spałam, nakryta po uszy, a na pierwszym planie widniała
uśmiechnięta twarz Louisa. Fajnie wiedzieć, że kiedy ja śniłam o księciu z
bajki, on robił sobie selfie. Pokręciłam rozbawiona głową i odwróciłam zdjęcie.
Z tyłu, na białym tle, czarnym tuszem
napisane były dwie linijki słów.
"Nie możesz
iść do łóżka bez filiżanki herbaty. Może to dlatego mówisz przez sen"
Postanowiłam go o to spytać, ale
ponaglił mnie i wyszedł. Położyłam zdjęcie na biurku i pogoniłam za nim.
Wróciliśmy do domu po kilku
godzinach. Nogi mi dosłownie odpadały, ale byłam bardzo szczęśliwa. Kupiłam
sobie masę ciuchów, letnich, zimowych i na wiosenno-jesienną porę. Oprócz tego
kilkanaście par butów na każdą okazję, telefon, nowiutki laptop, kupę kosmetyków
i inne pierdoły, potrzebne nastolatce.
Kilka dziewczyn rozpoznało Lou i
Nialla, i nie odpuściły im wspólnych zdjęć. Mężczyźni z wielką chęcią spełnili
ich prośbę, tłumacząc się tym, że nawet po pięciu latach są ogromnie wdzięczni
swoim fankom, za wszystko co dla nich zrobiły. Poszliśmy coś zjeść w jednej z
restauracji w centrum handlowym. Lou wziął też hamburgera na wynos, zapewne dla
Zayna. Pan Przerośnięte Ego nie mógł sam sobie czegoś ugotować?
Poukładałam rzeczy w szafie i
zajęłam dwie półki we wspólnej łazience na górze. Jedna była na dole, ale do
tej było mi zdecydowanie bliżej. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel i przebrałam
się w legginsy i luźny sweter. Mokre włosy splotłam w warkocz i zeszłam na dół,
gdzie reszta domowników oglądała telewizję. Wepchnęłam tyłek między brata, a
blondyna. Niall objął mnie ramieniem, na co zareagowałam cichym chichotem.
Wcale nie czułam tej różnicy wieku, może dlatego, że oni wciąż wyglądali jak
nastolatkowie.
-Hej, a co z resztą zespołu? Z
tego co mi się wydaje to było was pięciu.
Nie spodziewałam się takiej
reakcji. Louis się skrzywił, Niall gorzko się zaśmiał, a Zayn zacisnął dłonie w
pięści.
-Okej, zapomnijcie, że spytałam.
- Wzruszyłam ramionami i też wlepiłam wzrok w ekran. Leciała jakaś nudna
komedia, więc po chwili Lou wyłączył odbiornik. - Wiecie, że nigdy, ale to
przenigdy, nie słyszałam ani jednej waszej piosenki? Oczywiście, słyszałam jak
Tommo wyje pod prysznicem, ale nic więcej.
Mężczyźni zaśmiali się głośno,
ale Mulat wzruszył ramionami, jakby go to nie obchodziło. Niall wstał i bez
słowa wyszedł, jednak wrócił, na dodatek z czarną gitarą w ręku.
-Zawsze możemy to zmienić. -
mrugnął do reszty, na co Lou klasnął w dłonie, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
-Na mnie nie liczcie. - mruknął
Zayn i założył ręce na piersi.
Mój brat szepnął blondynowi, coś
co brzmiało jak "Little things"
a Niall zaczął grać. Już po pierwszej zwrotce śmiało mogłam stwierdzić, że to
piękna piosenka. Kolejne wersy również były miłe dla ucha, szczególnie w
wykonaniu Horana, ale to zwrotka zaśpiewana przez Louisa sprawiła, że łzy
pociekły mi po policzkach.
"You can't go to bed without a cup of tea.
And maybe that's the reason that you talk in
your sleep.
And all those conversations are the secrets that
I keep
Though it makes no sense to me."
Wtuliłam się w
brata, który ucałował czubek mojej głowy. Niall odstawił gitarę, a Zayn mruknął
coś na kształt "słodko".
Ironia jego wypowiedzi lekko zakuła mnie w serce. Wstałam i podeszłam do
wieszaka na korytarzu. Wzięłam z torebki paczkę Marlboro i wyszłam na taras.
Chłodny wiatr od razu uderzył, a ja lekko zadrżałam. Wsunęłam papierosa między
wargi i odpaliłam go, głęboko się zaciągając. Usłyszałam otwieranie drzwi i
kroki za sobą. Po chwili Mulat opierał się o barierkę po mojej lewej stronie i
wyciągał z paczki Camela. Przewróciłam oczyma, ale nie powiedziałam ani słowa.
Zayn chyba to zauważył, więc zaśmiał się krótko.
-Ile ty masz w
ogóle lat? Szesnaście? - prychnął cicho.
-Wolę wyglądać
na szesnaście, niż na czterdzieści.
Odpowiedziałam
równie zgryźliwym tonem i zgasiłam niedopałek w popielniczce. Bez słowa
odwróciłam się na pięcie i weszłam do mieszkania.
***
Witam Was z drugim
rozdziałem. Szczerze? Jest taki sobie, nic się nie dzieje, ogólnie nudny. Ale
cóż, musi się jakoś to wszystko zacząć, prawda?
Jak tam
po pierwszym dniu w szkole? Mnie najbardziej dobił przedmiot "biuro
rachunkowe". Tragedia!
Komentujcie,
hejtujcie, róbcie to, co do was należy. Buźka ;*
Boooski <3 Pewnie będzie z Zayn'em :D A przynajmniej mam taką nadzieję :3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się nawet bardzo czekam na nexta pzdr Kinga
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Natychmiast zabieram się za czytanie następnego ;)
OdpowiedzUsuń