-Louis! - ośmiolatka wyskoczyła
z łóżka i wybiegła z pokoju. - Louis, herbaty!
Szybko pokonała schody
i dosłownie wpadła w otwarte ramiona brata. Zaśmiała się głośno i objęła
blondyna za szyję.
-Kira, słonko. Powinnaś
spać, a chcesz pić herbatę?- posadził ją na kuchennym blacie, a sam usiadł na
stołku.
-Lou, ale wtedy nie
mam koszmarów! - dziewczynka jęknęła.
Dziewiętnastolatek
pokręcił głową rozbawiony, ale podniósł się i wlał wody do czajnika. Kira
klasnęła w rączki i pobiegła do swojej małej sypialni. Kiedy Louis, z różową
filiżanką w ręku, wszedł do pomieszczenia, usłyszał ciche pomrukiwanie.
Uśmiechnął się szeroko na widok śpiącej blondynki i odstawił herbatę na szafkę,
stojącą koło łóżka. Nakrył siostrę po samą szyję i wyszedł.
Dziewięć lat. Tyle czasu nie widziałam mojego brata. Nasze
nazwisko było powszechnie znane, niemalże w każdym kraju. Louis Tomlinson,
członek jednego z najbardziej rozpoznawalnych zespołów na świecie. Co z tego,
że One Direction nie istnieje już pięć lat? W radiach ciągle lecą ich piosenki,
w sklepach wciąż można kupić wszelkiego rodzaju pamiątki. Od kubków, po
skarpetki. Ja jednak nie słyszałam ani jednej ich piosenki, nawet nie widziałam
występu brata w X-Factorze. Czemu? Bardzo długa historia.
Mój ojczym, Mark Tomlinson, wyrzucił go z domu prosto na
ulicę. Chciał, by Louis został prawnikiem, lekarzem, lub kimkolwiek, byleby nie
piosenkarzem. Miał gdzieś jego marzenia i pasje. Po prostu nie wyobrażał sobie,
że śpiewem można do czegoś dojść. Niestety, bardzo się mylił. Kiedy Lou dostał
cztery pozytywy na castingu, wściekł się i, nie słuchając sprzeciwów matki, po
prostu go wykopał, a mi zabronił się z nim widywać. Wszystkie koleżanki w
szkole podniecały się pięcioma przystojnymi chłopakami, którzy z dnia na dzień
robili się bardziej sławni. Jednak po pięciu latach zespół się rozpadł, z
niewiadomych przyczyn, przynosząc tym zawód milionom rozkochanych w nich
dziewczyn.
Cóż, na początku myślałam, że było trochę inaczej. Ojczym,
razem z matką, powiedzieli mi, że Lou się wyprowadził. Po prostu nas zostawił.
Miałam dziewięć lat, nie zastanawiałam się na tym zbyt długo i im uwierzyłam.
Było mi bardzo ciężko z myślą, że mój ukochany brat mógł zrobić mi coś takiego.
Przez przypadek dowiedziałam się prawdy, w dniu swoich trzynastych urodzin.
Usłyszałam kłótnię matki i Marka. Louis przysłał mi kartkę urodzinową i list,
tak jak co roku, ale oni nie przekazali mi ani jednego. Ukradłam kopertę, gdy
oboje wyszli i przeczytałam pismo kilka razy. Nie mogłam uwierzyć, że moja mama
zgodziła się na coś takiego...
Dzisiaj, stoję pod drzwiami mieszkania, którego adres mam
zapisany na wyświechtanej kartce. Łzy ciekną mi po policzkach, całe ciało
przeszywają bóle, trzęsę się z zimna, ale wciąż nie mam odwagi zapukać. Na
dworze jest kilka stopni na minusie, a ja jestem ubrana tylko w dżinsy i
cienki, za długi sweter. Włosy związałam w niedbały kucyk, ale mroźny wiatr
uwolnił kilka kosmyków, które przykleiły mi się do mokrej twarzy.
Styczeń dwutysięcznego dwudziestego roku. Ja, Kira
Tomlinson, uciekłam z domu, by odnaleźć brata. Wiedziałam tylko, że mieszka w
Londynie. Przejechałam ponad dwieście kilometrów na stopa, by tylko wyrwać się
od ojczyma.
Uniosłam dłoń i cicho zapukałam do jasnych drzwi. Przez
dłuższą chwilę nikt nie otwierał, lecz w końcu usłyszałam obracanie klucza w
zamku. Zachwiałam się na nogach.
-Lou...
Przymknęłam powieki i opadłam z sił. Spodziewałam się
uderzenia o twardą podłogę, lecz nic takiego nie nastąpiło. Chyba, że po prostu
zbyt szybko odleciałam.
Przebudziłam się z potwornym bólem gdzieś z tyłu czaszki,
ale nie otworzyłam oczu. Wokół siebie słyszałam przytłumione szepty, ale nie
rozpoznawałam żadnego głosu. Nie wiem ile czasu leżałam tak na miękkim
materacu, ale w końcu zmusiłam się do przymrużenia powiek. Rażąca biel pomieszczenia
sprawiła tylko, że głowa zaczęła boleć mnie jeszcze mocniej. Gdzie ja jestem? Rozejrzałam się.
Leżałam na szpitalnym łóżku, przykuta do kroplówki. Miałam na sobie jedynie
jednorazową piżamę. Szybko spojrzałam na lewą dłoń. Pierścionek zniknął... Niby
nic, ale znaczył dla mnie bardzo dużo. Dostałam go na ósme urodziny, od Louisa.
Srebrny, ze lśniącą cyrkonią na środku. Pocieszałam się w myślach, że pewnie
zdjęli mi go i schowali. Dopiero na końcu spojrzałam w te szaro-niebieskie
oczy, których szukałam z utęsknieniem.
-Kira! Ale mi stracha napędziłaś!
Zaśmiałam się cicho i przyciągnęłam do siebie brata, który
stanął obok. Zarzuciłam mu ręce na szyję i schowałam twarz w zagłębieniu jego
ramienia. Cholernie za nim tęskniłam, był dla mnie niemal najważniejszy na
świecie. Kiedy wyrwał się z mojego uścisku, mogłam mu się w końcu dobrze
przyjrzeć. Nie zmienił się prawie wcale. Dwudziestodziewięcioletni mężczyzna
wpatrywał się we mnie z ulgą wypisaną na twarzy. Miałam ochotę rozbeczeć się
jak małe dziecko, ale chyba wszystkie łzy już wypłakałam.
-Możesz mi powiedzieć co robię w szpitalu? - uniosłam się
trochę wyżej, by usiąść. Niechcący za mocno pociągnęłam za kroplówkę i stojak
poleciał w moim kierunku. Przymknęłam powieki, lecz metalowa rura na mnie nie
spadła. Otworzyłam oczy i zdziwiona spojrzałam prosto w hipnotyzujące,
niebieskie jak ocean tęczówki.
-Śpiąca królewna się w końcu obudziła? - spytał nieznajomy
mi blondyn, po czym podszedł do Louisa i wyciągnął do mnie rękę. - Niall. Niall
Horan.
Ah, sądząc po akcencie, to ten jest Irlandczykiem. Tak,
wiem, pewnie dziwicie się czemu nigdy nie śledziłam losów zespołu brata?
Odpowiedź jest prosta. Bałam się. Pamiętam, że gdy kiedykolwiek spytałam o Lou,
ojczym potrafił mnie uderzyć i zamykał w pokoju. Usłyszałam ciche chrząknięcie
i się ocknęłam.
-Ki... Kira. - wydukałam po chwili i uścisnęłam jego dłoń. -
Jak to w końcu? Przecież... ile, do cholery, ja tu leżę?
-Trzy dni, siostrzyczko. - Louis usiadł na plastikowe
krzesełko, stojące obok łóżka. - Tak w ogóle to... co się stało?
Spuściłam głowę i zacisnęłam pięści. Wiedziałam, że prędzej
czy później będę musiała mu powiedzieć, skoro zdecydowałam się do niego uciec.
Taa, ciekawe czy mój brat zechce mnie w ogóle do siebie przyjąć. Może ma żonę?
I dzieci? Nie widziałam go pieprzone dziewięć lat! Zerknęłam na Nialla, który
stał oparty o parapet. Westchnęłam cicho.
-Później, Lou. Póki co to chcę wyjść z tego szpitala.
Załatwcie mi tylko coś do ubrania.
***
Ta-daam. Startuję z nowym opowiadaniem. Tak wiem, początek nudny, nic się nie dzieje. Obiecuję, jeszcze się rozkręci. :>
Troszke się zawiodłam że jest wzmianka o One Direction :( no ale wybaczam i bede czytala nadal :D
OdpowiedzUsuńJest super, że przeniosłaś nas w 2020rok :)
Hm, tylko, żeby nie było, nie jestem "directioner" XD po prostu wpadł mi taki pomysł do głowy, i wyszło, co wyszło ^^
UsuńMam nadzieję, że nie będzie tu za dużo o One Direction :/ No cóż i tak czytam, bo świetnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Bardzo ciekawa fabuła. Mam nadzieję, że Louis przyjmie Kire do siebie :)
OdpowiedzUsuńDodaje do obserwowanych i będę częściej wpadać :D
Genialny rozdział :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział :))
w między czasie zapraszam do mnie http://invisible-zaynmalik.blogspot.com/
Gratuluję, zostałaś nominowana do Liepster Blogger Awards ;** Więcej informacji znajdziesz tutaj ---------------> http://kaja-and-zayn-malik.blogspot.com/2014/08/liebster-blogger-awards-3.html
OdpowiedzUsuńWitaj, twój blog został przez nas nominowany do Liebster Blog Award :) Szczegóły na http://heaven-knows-niebiosa-wiedza.blogspot.com/2014/08/tyle-fejmu-czyli-liebster-blog-award-po.html
OdpowiedzUsuń~ Hermiona Green i Addie Del LaRobbia