wtorek, 16 września 2014

Cztery.

Byłam okropnie pijana. Nienawidzę tego uczucia, ale cóż poradzić? Tańczyłam po środku parkietu, zastanawiając się gdzie są chłopcy. Zostawiłam ich przed klubem i nie spotkałam do tej pory. Owszem, wypatrywałam ich, lecz ani śladu. W końcu zaprzestałam poszukiwań i po prostu rzuciłam się w wir dobrej zabawy.
Poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w talii. Nie zwróciłam na to uwagi i dalej poruszałam się do rytmu głośnej muzyki. Mój "partner" chyba to zrozumiał i przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Co za namolny typ! Odwróciłam się i zamarłam, spojrzawszy w ciemne tęczówki.
-Co ty kurwa robisz?
Zayn zaśmiał się i pokręcił głową. Chwycił mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić w kierunku wyjścia.
-Lou kazał mi cię odwieźć. Podobno za dużo wypiłaś.
Prychnęłam cicho. Parę razy potknęłam się o własne nogi, to tyle. Skąd mój brat mógł to wiedzieć?
-Sama dam sobie radę, nie musisz się o mnie martwić. - wyciągnęłam Marlboro z torebki i odpaliłam jednego. Zaciągnęłam się głęboko.
-Kto powiedział, że się martwię? Nie myśl za dużo, mała.
Zgrzytnęłam zębami. Wyrzuciłam pół papierosa, gdy Zayn zatrzymał taksówkę. Co za marnotrawstwo... Wsiadłam na tylnie siedzenie i zapięłam pas. Mulat nie odezwał się całą drogę.
Stanąwszy na korytarzu kamienicy, oparłam się ramieniem o ścianę. Ściągnęłam buty i chwiejnym krokiem weszłam za mężczyzną do mieszkania. Rzuciłam torebkę gdzieś w kąt, to samo zrobiłam z kurtką. Podeszłam do srebrnej lodówki i wyciągnęłam z niej butelkę piwa. W szufladzie znalazłam otwieracz i po chwili kapsel wylądował w koszu. Usiadłam na blacie i wyciągnęłam telefon. Odblokowałam go i weszłam w nieodczytaną wiadomość.
Od: Lou.
Dojechałaś? Sorry za Zayna, ale ja i Niall chyba nie wrócimy na noc. Chyba wiesz co mam na myśli. Kocham Cię Kira.

Zaśmiałam się i pociągnęłam łyka ze szklanej butelki. Wystukałam odpowiedź.
Do: Lou.
Ta, dojechałam. Zayn to frajer. Nie pij więcej, bo skoro wyznajesz mi miłość, sądzę, że ci wystarczy. Pilnuj Horana.
xx, K.

Zostawiłam telefon na blacie i potoczyłam się do łazienki. Związałam włosy w niedbały kucyk, załatwiłam potrzebę fizjologiczną i wyszłam. Mulat siedział na kanapie, a gdy tylko dostrzegł, że przechodzę obok, spojrzał na mnie z ukosa.
-Nie jestem frajerem.
Zarumieniłam się. Skąd, do cholery, wiedział co napisałam bratu? Trzepnęłam go w ramię.
-Jeszcze raz tkniesz coś mojego, to przysięgam, że..
-Zluzuj, Tommo do mnie napisał. - przerwał mi, wyciągając rękę z telefonem. Wczytałam się w treść smsa. Kira mówi, żeś frajer. Ogarnij się.
Zaśmiałam się. Wzięłam z kuchni swoje piwo i wróciłam do salonu. Jednym haustem opróżniłam pół butelki. Rozsiadłam się na fotelu i złapałam za pilot. Skakałam po kanałach, lecz w końcu wyłączyłam odbiornik. O tej porze leciało albo porno, albo reklamy.
-Czemu byłaś w psychiatryku? - wow, niech żyje delikatność, panie Malik!
-Co się to kurwa obchodzi? - warknęłam, tonąc w barwie jego brązowych oczu.
-Jeśli ty mi nie powiesz, powie mi Louis, co za różnica? - syknął, jeszcze bardziej jadowitym tonem niż ja. Wzruszyłam ramionami.
-Próba samobójcza. - rzuciłam obojętnie. Zamknięty rozdział.
-Oh, co się stało? Kłótnie z chłopakiem? - zaśmiał się kpiąco. Miałam ochotę mu przywalić.
-Nie miałam chłopaka. Słuchaj, nie wiem co cię to interesuje, ale przestań wtykać nos w nie swoje sprawy, okej? - mruknęłam. Wciąż się we mnie wpatrywał, a ja nie potrafiłam rozgryźć tego spojrzenia.
-Dajesz, mała, podkręcę cię jeszcze trochę, a wszystko mi wyśpiewasz.
-Kurwa, Zayn, daj mi spokój! - zacisnęłam dłonie w pięści. Po co on to roztrząsał?
-Dam, jeśli mi powiesz. - jęknęłam cicho i odstawiłam, pustą już, butelkę na stolik.
-Lou mnie zostawił. Wszystko obróciło się przeciwko mnie. Gnębili mnie w szkole, pewnego razu ktoś zaszedł mnie od tyłu, a ja zobaczyłam tylko blond warkoczyk w jego ręku. Kiedy włosy mi odrosły przemalowałam się na czarno. Mark dostał świra, ja coraz bardziej zamykałam się w sobie. Matka miała mnie w dupie, tak samo jak siostry. Wychodziłam tylko do szkoły, resztę czasu spędzałam w łóżku. Wytykali mnie palcami. Patrzcie, to ta dziwaczka, która boi się własnego cienia. W dziesiątej klasie poznałam Davida. Najfajniejszy chłopak w szkole, czaisz? Zainteresował się mną, a ja myślałam, że na serio. Zabawił się mną, upokorzył i zostawił. Wtedy prawie przedawkowałam. Ojczym mnie znalazł, zaćpaną na ulicy, leżącą w kałuży własnych rzygów. Ale ironia, nie? Wpakował mnie do tego szpitala. Tam zaczęłam się dziarać. Jeden lekarz był w tym dobry i wbrew chyba wszystkim możliwym zasadom tatuował nas, wariatów. Stwierdzili u mnie depresję i zaburzenia lękowe. Problem w tym, że ja naprawdę czułam się jak chora psychicznie. Może dlatego dałam tak sobą pomiatać Markowi. Wmawiał mi, że jestem słaba, nic nie znaczę, że nawet Louis mnie zostawił. Ale oni nie wiedzieli, że znałam prawdę. Że to on go wykopał. Skończyłam szkołę i uciekłam. Cała moja historia. A teraz się pierdol.
Wstałam, ocierając łzy, które pojawiły się znikąd i poszłam na górę. Co ja zrobiłam? Po cholerę mu o wszystkim opowiedziałam? Przez ten krótki okres czasu poznałam go na tyle, żeby wiedzieć, że wykorzysta tą wiedzę przeciwko mnie. Idiotka, przeszło mi przez myśl. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka.
Usłyszałam ciche pukanie. Wynocha!, krzyknęłam, jednak Zayn i tak wszedł do mojego pokoju. Nakryłam się kołdrą po czubek głowy. Czułam jak siada obok mnie.
-Ej, sorry. Nie wiedziałem, że to aż tak dramatyczne. - wyjrzałam jednym okiem. W ciemności i tak dostrzegłam, jak jego oczy... błyszczały.
-Tsa. To wszystko? - podniosłam się na łokciach i zapaliłam lampkę.
-Nie. - spojrzał na mnie. - Louis o tym wie?
-Oczywiście, że nie! I nie ma prawa się dowiedzieć, jasne? - zmrużyłam powieki i zacisnęłam dłoń na jego ramieniu. Wbijałam paznokcie w jego aksamitną skórę, ale jego to nie ruszało.
-Kiedyś będziesz musiała mu powiedzieć, mała. - wstał i zrobił kilka kroków w kierunku drzwi.
-Zayn? - jego imię zawisło między nami w powietrzu. - Dzięki.
-Za? - odwrócił się i spojrzał na mnie ostatni raz. Serce fiknęło mi koziołka.
-Za skopanie mu dupy. Dobranoc.
Odwróciłam się twarzą do ściany, nie czekając na odpowiedź. Zgasiłam światło i chwilę później zasnęłam.

Ktoś wszedł do mojego pokoju. Otworzyłam oczy, lecz w tej ciemnicy dostrzegłam tylko zarys sylwetki.
-Czego? - mruknęłam, ale odpowiedzi nie dostałam. Usiadłam i zapaliła lampkę. - Horan?
-Oh, Kira. - potknął się o coś leżącego na podłodze. Zaśmiałam się cicho. - Jestem taki śpiący!
-To na co czekasz? Idź do siebie i...
Niall jednak przewrócił się na moje łóżko. Pomruczał coś jeszcze chwilę i zasnął. Siedziałam zaskoczona jeszcze przez dłuższą chwilę. Ostrożnie wstałam, zakryłam go kołdrą i wyszłam z pokoju. Przecież mieli nie wracać. Zajrzałam do Louisa. Jego nie było. Wzruszyłam ramionami. Weszłam jeszcze na chwilę do siebie, wzięłam z  biurka zeszyt i kilka ołówków.
Siedziałam na kanapie w salonie i wpatrywałam się w to, co narysowałam. Z kartki patrzyły na mnie dwie pary oczu. Jedne  przymrużone, ciemne. Drugie zaś szeroko otwarte, roześmiane, z iskierkami tańczącymi wokół źrenic. Chyba nie ciężko zgadnąć, które do kogo należały. Jeden z nich spał sobie smacznie w moim pokoju, a drugi... cóż, przerażał mnie. Był cholernie dziwny, pałał do mnie ogromną niechęcią, sama nie wiedziałam dlaczego. Moja ręka znów zaczęła śmigać po kartce. Trzecia para oczu spoglądała na mnie z miłością. Louis. Strasznie się cieszę, że udało mi się go odnaleźć. W sumie nie było ciężko. W Google wpisałam po prostu coś na kształt Gdzie mieszka Louis Tomlinson.

Obudziłam się i niemal poskoczyłam. Zayn wpatrywał się w moje szkice i pocierał palcami brodę. Coś go drażniło. Kaszlnęłam cicho, żeby uświadomić mu, że już nie śpię.
-To twoje? - spytał,  nie unosząc wzroku od kartki.
-Nie, krasnoludki odwiedziły mnie w nocy. - przewróciłam oczyma. - Jasne, że moje. Oddaj.
Wyciągnęłam dłoń, ale on chyba nie miał zamiaru spełnić mojej prośby. Wpadłam na mały pomysł. Zerwałam się i popędziłam po schodach. Wpadłam do sypialni Malika i z szuflady biurka wyciągnęłam jego szkicownik, i pojedyncze kartki. Szybko przeglądałam rysunki, niektóre były faktycznie dobre.
-Pożałujesz tego.

Warknął, ale jego słowa wyleciały mi drugim uchem. Z otwartego szkicownika wyleciała jedna strona. Podniosłam ją i zamarłam. On... rysował mnie. Szkic był skończony. Wyglądałam jak żywa! Cholera, nawet tatuaże odwzorował identycznie! Resztę w sumie też. Włosy spięte w kok  na czubku głowy, chociaż pojedyncze pasma opadły na twarz. Nawet biżuteria wyglądała jak ta, którą noszę.
-To jest piękne, Zayn. - wyszeptałam cicho, nie podnosząc wzroku z rysunku.
Wyrwał mi kartkę z dłoni i zgniótł ją. Jęknęłam cicho.
-Jak mogłeś? - pchnęłam go lekko i zacisnęłam pięść na jego koszulce.
-To należy do mnie, więc zrobię z tym co chcę. Wyjdź. - szarpnął mnie za rękę. Zaśmiałam się gorzko.
-W dupie mam ten obrazek! Po co to narysowałeś? Wolę nie wiedzieć co sobie robisz, gdy na to patrzysz. - wzdrygnęłam się. Usłyszałam jego śmiech.
-Mała, nie wyobrażaj sobie za dużo. Sprawdzałem tylko swoją pamięć.
Wzruszyłam ramionami i, jak najszybciej potrafiłam, wyszłam z jego pokoju. Zdenerwował mnie, cholernie. Weszłam do siebie. Kurwa, zapomniałam, że Niall tu jest. Usiadłam na krześle przy biurku i wlepiłam wzrok w blondyna. Spał tak słodko. Na ustach tkwił cień uśmiechu, rękę miał wsadzoną pod głowę, a drugą obejmował poduszkę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wzięłam telefon i wyszłam.
Usiadłam na krześle, na tarasie. Wietrzysko wiało niemiłosiernie, ale nie zwracałam na to uwagi. Wybrałam numer do studia tatuażu. Ktoś odebrał po czwartym sygnale.
-Devil Ink, słucham? - mężczyzna z seksowną chrypką w głosie. Podoba mi się to.
-Umm, znalazłam ogłoszenie, że potrzebujecie kogoś na pół etatu. - wyrecytowałam do słuchawki.
-Owszem. Mogłabyś przyjść jeszcze dziś? Zobaczymy czy się nadasz. - zaśmiał się krótko. Podał mi adres i się rozłączył.
Przebrałam się w łazience, żeby nie zbudzić Horana i wyszłam. Napisałam do Louisa.
Do: Lou.
Nie wiem gdzie jesteś, ani o której wrócisz. Jestem na rozmowie o pracę. Zadzwoń jak najszybciej.
xx, K.

Odpowiedź przyszła niemal po sekundzie.
Od: Lou.
Ty zadzwoń jak będzie po wszystkim. Wpadnę po Ciebie.

Nie odpisałam mu, tylko schowałam telefon do kieszeni. Wyciągnęłam fajki i jedną odpaliłam. Do studia nie miałam daleko, co było kolejnym plusem pracy tam. Spokojnym tempem, dojście zajęło mi piętnaście minut. Weszłam do środka. Za ladą stał bardzo, ale to bardzo przystojny mężczyzna. To pewnie z nim rozmawiałam przez telefon. Wydawał mi się dziwnie znajomy, ale na daną chwilę nie potrafiłam odpowiedzieć sobie skąd.
-Hej. Jestem Kira, dzwoniłam. - podeszłam do niego i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jasne. Umiesz obsługiwać maszynkę? - uniósł pytająco brew, a ja kiwnęłam głową.
-Uczyłam się, zrobiłam kilka tatuaży. Oprócz tego umiem przekłuwać. Mam nawet zrobiony kurs. - zaczęłam szperać w torebce, w poszukiwaniu dokumentu. Jak dobrze, że wszystko co ważne przechowywałam zapisane na e-mailu.
-Spoko, wierzę ci. Jestem James. - wyszedł zza lady i ucałował mnie w policzek. Zarumieniłam się.
-To jak? Dostanę szansę? - zaśmiałam się cicho.
-Zaczynasz od zaraz. - mrugnął i przeszedł w głąb pomieszczenia. Wytłumaczył mi pokrótce co i gdzie się znajduje. - W razie czego, śmiało pytaj.
Pokiwałam głową i wrzuciłam torebkę za kontuar. Po godzinie już czułam, że dostanę tę pracę. Na polecenia James'a wykonałam kilka szkiców, a nawet przekułam dwa języki i kilka par uszu. Telefon zawibrował mi w kieszeni.
Od: Lou.
Jak tam? Wyślij adres, zaraz będę.


***

Jestem z kolejnym rozdziałem! :> Jak już może niektórzy czytali na restless-life, rozdziały postaram się wstawiać regularnie, co tydzień.
Dziękuję za wszystkie komentarze, nawet nie wiecie jaka to dla mnie frajda je czytać <3 Do następnego, misiaki :*

6 komentarzy:

  1. No rozkręca się akcja :d podoba mi się czekam na nexta pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. licze na male co nieco miedzy Kirą a Zaynem :D łuhu! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże to jest zajebiste! *_*

    Zapraszam : http://flawless-fanfiction-onedirection.blogspot.com/ < Czytanko? Komentarze? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;) Do następnego :p
    M.

    OdpowiedzUsuń